Chrystus mocą Bożą

T. Austin-Sparks

natomiast dla powołanych – i Żydów, i Greków, zwiastujemy Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Bożą” (1Kor. 1:24).

Albowiem uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami, jak tylko Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego” (1Kor. 2:2).

Wyjaśnienie tego, że „Chrystus jest mocą Bożą” w różnorodny sposób zawiera się w fakcie Jego ukrzyżowania. Drugi raz, gdy Paweł podkreśla ukrzyżowanie Chrystusa, jest bezpośrednio powiązany z przypomnieniem o tym, że Chrystus jest mocą Bożą i obszernym wyjaśnieniem tego.

Cały temat duchowej mocy ma najwyższą rangę. Tak wielu Chrześcijan jest nieustannie zaangażowanych w walkę o to, aby żyć zgodnie z tym, co znają jako Boże standardy. Dla nich chrześcijaństwo jest sposobem życia, na który składają się różnorodne zasady i przepisy. Widzą, czym powinni być, a czym nie, więc starają się o to, aby osiągnąć taki poziom życia. W tych nieustannych wysiłkach gra wielką rolę sumienie i dlatego cierpią z powodu wielu obaw i nie przeżywają obiecanej radości. Życie staje się dla nich żmudnym biznesem, obfitującym w rozczarowania i liczne upadki. Od czasu do czasu może się zdarzyć, że mają poczucie osiągnięcia czy powodzenia, co daje zadowolenie, lecz przy całej chwiejności emocji duszy, wkrótce wszystko wydaje się walić i iść źle. Tak właśnie ludzie dochodzą do wniosku, że chrześcijańskie życie jest uciążliwe. Tęsknią do poznania prawdziwego zwycięstwa, prawdziwego uwolnienia i radości w Panu, równocześnie przeżywając wzloty i upadki nieustannych zmagań. Takie chrześcijańskie życie, jak znajdujemy opisane w Nowym Testamencie, wydaje się tak inne od ich rzeczywistego doświadczenia. Diabeł nigdy nie ma dość rzucania pod nogi sugestii, że takie życie w stałym zwycięstwie jest całkowicie niemożliwe i dlatego cała ich nadzieje staje się nierealnym marzeniem. Szatan chce, aby Boży ludzie stracili nadzieję na poznanie Jego mocy.

Niemniej jednak jest inne życie; inne ponieważ oparte na wejściu do czegoś całkowicie skończonego w Chrystusie, życie, którego się nie osiąga, lecz które już zostało całkowicie osiągnięte. Nie jest to standard życia, według którego należy postępować, lecz jest to Osoba, która ma zamieszkać wewnątrz. Zmierzenie różnicy między tymi dwoma rodzajami życia jest całkowicie niemożliwe. To pierwsze opiera się na własnych wysiłkach i klęskach, a to drugie składa się z udziału w rzeczywistości Chrystusa, który jest mocą Bożą.

Musimy strzec się myślenia w kategoriach zaawansowanych czy specyficznych doktryn. Biblijne nauczanie nie dzieli się na departamenty czy sekcje. Możemy słyszeć o „wyższej prawdzie” czy „zaawansowanym nauczaniu”, jakby to było coś szczególnego, zarezerwowanego dla nielicznych. W ten sposób powstaje idea „wyższego życia” z „wyższym nauczeniem” jako czegoś przeciwnego do bycia prostym wierzącym, zadowolonym z „prostej ewangelii”. Bardzo gorąco chciałbym sprzeciwić się czemuś takiemu. Nigdzie w Nowym Testamencie nie znajdziesz poparcia dla takiego pomysłu. Prawdą jest, że musimy spotkać się z wezwaniem dla zwycięzców, lecz, zaprawdę, 'zwycięzca’ z Księgi Objawienia jest tylko żniwem i pełnym produktem dzieła Chrystusa na krzyżu; jest to wyłącznie Chrystus w Jego pełniejszej manifestacji i obszerniejszym wyrazie. Zwycięzcy istnieją tylko dlatego, że Chrystus „jest mocą Bożą”. Dokładnie tak samo jak jest z rozpoczęciem zbawienia, tak samo jest ze zwycięskim zakończeniem, wszystko jest powiązane ze zgładzonym Barankiem i krwią Baranka.

Nikt nie powinien tworzyć jakiegoś specjalnego nauczania na temat „Zwycięzcy”, ponieważ Bóg chciał, aby właśnie takie było znaczenie Kalwarii dla każdego wierzącego. Bóg miał na myśli duchowe zwycięstwo, gdy przebaczył nam po raz pierwszy grzechy, a w Jego umyśle 'zwycięstwo’ ma być normalną drogą rozwoju każdego chrześcijańskiego życia. Niemniej każdy ruch do przodu ma swoje odniesienie do krzyża i w pewnym sensie nie można zrobić w duchowym życiu ani jednego kroku w przód, który nie byłby poprzedzony krokiem wstecz. Chodzi mi o to, że musi nastąpić etap burzenia, zanim będzie można budować. Chrystus, który jest mocą Bożą w nas, jest Chrystusem ukrzyżowanym, który progresywnie stosuje krzyż również do nas tak, abyśmy będąc uwolnieni od ciała, które nas tak bardzo powstrzymuje, mogli postępować w rzeczywistości Ducha. Tak więc, duchowy postęp nie jest warunkowany szczególnym nauczaniem, lecz każdym głębokim przeżyciem tej wewnętrznej pracy krzyża Chrystusa.

Skoro zaś tak jest to musimy rozpoznać, że skoro wszystko jest blisko związane z Osobą, to nie może być uważane zwyczajnie za duchową prawdę. Wszystko jest związane z Nim. To Chrystus jest mocą Bożą; Jezus Chrystus i to ukrzyżowany. To wyjaśnia pracę ewangelii, która dokonuje objawienia Chrystusa ukrzyżowanego w sercu grzesznika, który uwierzy. Nie mianujemy kaznodziei ewangelii, ponieważ przeczytaliśmy gdzieś kilka historycznych faktów o tym, że Chrystus został ukrzyżowany, wzbudzony z martwych i wstąpił do nieba, lecz dlatego, że Bóg zamiast faktów objawił w nas tą Osobę w relacji do faktów i fakty w relacji do tej Osoby. To z kolei sprowadza nas z powrotem do tego, co powiedziałem na początku, a mianowicie do tego, że życie wśród zmagań i upadków własnych wysiłków tak naprawdę wynika z niedocenienia cudu i mocy Chrystusa ukrzyżowanego.

Gdy Duch Święty przychodzi o naszych serc, przynosi Chrystusa w pełni Jego skończonego działa na krzyżu, po czym systematycznie tak działa, aby ukształtować nas na podobieństw Chrystusa. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że Chrystus w tobie nie jest Chrystusem niedoskonałym? Gdy Pan Jezus wykonał Swoje dzieło Kalwarii, nie tylko rozprawił się ze sprawą przebaczenia, lecz ruszył wprost ku doskonałości odkupienia, ostatecznie osiągając tron jako wielki Zwycięzca. W Nim, w Osobie, jest zawarte i skończone całe duchowe doświadczenie. Nie ma takiego doświadczenia, które mogłoby być twoim czy moim udziałem, a które uniemożliwiałoby dojście do Bożego zakończenia, ponieważ Chrystus już je przeżył i zwyciężył. A zatem naszym zadaniem jest współpracować z Duchem Świętym, gdy On stara się dokonać w nas czegoś dobrego przez moc skończonego dzieła Chrystusa na krzyżu, a nie walczyć w próżnych próbach zdobycia doskonałości. Wszystko inne i wszystko pomniejsze nie da nadziei chwały, lecz raczej rozpacz.

Chciałbym zakończyć pozytywnym przypomnieniem, że Duch Święty został zobowiązany i przyjął za to pełną odpowiedzialność, aby kształtować nas na podobieństwo Chrystusa, lecz my musimy uznać, że ta moc Ducha Świętego nie jest jakąś bezosobową siłą, lecz jest żywotnie połączona z Chrystusem, a w szczególności podstawą jest krzyż. Dla nas moc Ducha Świętego jest nierozerwalnie związana z Osobą Jezusa Chrystusa jej skuteczność zelży od naszej chęci przyjęcia znaczenia zjednoczenia się z Nim na Jego krzyżu.

Gdy czytamy relacje o tym, że Jezus rozmawiał z Mojżeszem i Eliaszem na Górze Przemienienia o krzyżu to słowo przetłumaczone jako „zgon” powinno być raczej przełożone jako „exodus/wyjście” (Łk. 9:31). Zatem bez żadnych wątpliwości możemy poprawnie powiedzieć, że krzyż Chrystusa jest uwolnieniem, drogą wyjścia. Jest to droga wyjścia z potępienia. Dla chrześcijan to elementarna prawda, lecz ani mniej, ani bardziej ważna. Jest to droga wyjścia spod mocy grzechu. Jakże mogę uciec od związania grzechem, który grozi mi i ciągle stara się zrobić ze mnie niewolnika, pomimo że już jestem grzesznikiem, któremu przebaczono? Jedynie jedność śmierci z Panem Jezusem, ponieważ to Jego śmierć dała ocalenie, exodus dla wszystkich, którzy Mu ufają. Kiedy jestem w praktyczny sposób prowadzony przez Ducha Świętego do mocy tej śmierci to takie zaufanie wymaga przywłaszczenia jej sobie przez wiarę.

Dodatkowo zauważamy, że Pismo mówi, że Jezus osiągnął ten exodus. To osiągnięcie całkowicie należy do Niego, to coś, co On zdobył. Jeśli uznamy to, że taka jest właśnie natura tej śmierci, zyskujemy zupełnie inną koncepcję tego, co się wydarzyło, ponieważ wtedy zdajemy sobie sprawę z tego, że On dokonał wspaniałego dzieła, a nie pozostaje nam w świadomości tylko tyle, że został zabity; po prostu ukrzyżowany przez ludzi.

Dobrowolnie wziął na Siebie wszelkie te moce, które doprowadzały do ludzkich upadków, porażek i więzów, po czym przebił się przez nie wszystkie i otworzył doskonałą drogę wyjścia przez Swoją zwycięską śmierć na krzyżu. Do nas więc należy rozpoznanie tego, że Pan Jezus na krzyżu zajął się wszystkimi naszymi problemami i przeciwnikami. Duch Święty został nam dany jako Duch Jego zwycięstwa, pełen energii i mocy, aby zaprowadzić te wszystkie dręczące nas słabości do tego samego grobu, gdzie złożony został Chrystus, abyśmy zostali uwolnieni do wypełniania woli Bożej.

Nie jestem w stanie opanować moich grzechów, lecz Chrystus robi to i może mnie pociągnąć do mocy Jego uwalniającej śmierci. Mogę powoływać się na swój udział w tym exodusie i nie chodzi tu o dojście do światła pewnych nowych doktryn, lecz o współudział w mocy Osoby. Cała różnica polega na tym czy staramy się zajmować swymi problemami doktrynalnie czy też w mocy tej Osoby.

Śmierć Chrystusa jest zatem drogą wyjścia z więzów prawa. Chrześcijańskie prawo może istnieć równie dobrze jak Mojżeszowe, możesz być związany w chrześcijaństwie równie skutecznie jak byli związani ludzie w judaizmie. Chrześcijaństwo może zostać doprowadzone do narzuconego systemu, podobnie jak to było z prawem mojżeszowym i dlatego wielu chrześcijan żyje w strachu legalistycznej koncepcji chrześcijańskiego życia w rodzaju: „będziesz”, „nie będziesz”. Możesz wziąć do ręki Biblię jako Boży standard życia i usiłować go wypełnić, a jednak będziesz dalej obciążony poczuciem nieustannego niepowodzenia. To jest Boży standard i to bardzo wyczerpująco obejmujący każdą dziedzinę praktycznego życie, lecz ci, którzy starają się żyć według niego kończą wyłącznie rozczarowani. Nie, tu nie chodzi o Księgę, lecz o Osobę, o tę Osobę, która przeżyła życie zgodnie z tym standardem, wypełniając doskonale i bezwzględnie każde najmniejsze wymaganie, co usatysfakcjonowało Boga całkowicie. Przez Swoją śmierć uwolnił nas od związania prawnymi wymaganiami. Ta sama Osoba, która teraz żyje w nas przez Swego Świętego Ducha, stara się wykonywać doskonałą Bożą wolę, nie opierając się na jakichś wiążących z zewnątrz poleceniach, lecz jako żywa moc działająca od wewnątrz. Mamy prawo zapisane na naszych sercach. Być w Chrystusie to sprawa życia, a nie legalizmu.

CHRYSTUS i to Chrystus ukrzyżowany, jest mocą Bożą, która przynosi uwolnienie od grzechu, od ciała, od prawa i od świata. „Niech mnie Bóg uchowa, abym miał się chlubić z czegoś innego, jak tylko z Krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego dla mnie świat jest ukrzyżowany, a ja dla świata” (Gal. 6:14). Paweł nie sławił tego, że może tak bardzo cieszyć się tym światem i mieć czyste sumienie, lecz był pełen entuzjazmu, ponieważ został uwolniony od tego świata. Jedynym sposobem dla wierzącego, aby pozostać w tym świecie jest wiedzieć, że już więcej nie należy do tego świata. Nie możemy uwolnić się sami, nie ma takiej możliwości, jest dla nas zbyt silny, lecz w tej sprawie, podobnie jak we wszystkich innych, krzyż Chrystusa uczynił dla nas drogę. Niestety są pewni chrześcijanie, którzy chcą zatrzymać z tego świata tak wiele jak się tylko da, równocześnie nie tracąc pokoju umysłu, poddając się minimalizmowi i trzymając się tego wszystkiego tak, aby nadmiernie nie zakłócać sumienia. To nie jest życie w mocy, ani nie jest ono pełne chwały. Chwała prawdziwej społeczności z Chrystusem ukrzyżowanym to bogactwo satysfakcji tych, którzy znają uwalniającą moc Chrystusa i nową pełnię życia w Bożej woli.

[Głosów: 0   Average: 0/5]

pzaremba

One Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *