Rozdział 4 – trzymanie i wypuszczanie


T. Austin-Sparks
Żeby tym, którzy są z nami po raz pierwszy, pomóc dojść do miejsca, w którym jesteśmy, czujemy, że Pan jest zainteresowany, na początku było krótkie Słowo.
Podstawowy fragment znajduje się w pierwszym rozdziale Listu do Rzymian w wersie 4: „Który” (to jest Syn Boży), „według ducha uświęcenia został ustanowiony Synem Bożym w mocy przez zmartwychwstanie, o Jezusie Chrystusie, Panu naszym”. Ogłoszony Synem Bożym w mocy przez zmartwychwstanie.

W Ewangelii Marka 16:1 czytamy: „A gdy minął sabat, Maria Magdalena i Maria Jakubowa, i Salome nakupiły wonności, aby pójść i namaścić go” i dalej w wersie 9: „I powstawszy z martwych wczesnym rankiem, w pierwszy dzień tygodnia, ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której wypędził siedem demonów”.

20 rozdział Ewangelii Jana tak się zaczyna (w.1): „A pierwszego dnia tygodnia, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, przyszła Maria Magdalena do grobu i ujrzała kamień odwalony od grobu” oraz, dalej od wersu 11: „…Maria stała zewnątrz grobu i płakała. A płacząc nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli siedzących, jednego u głowy, a drugiego u nóg, gdzie leżało ciało Jezusa. A ci rzekli do niej: Niewiasto! Czemu płaczesz? Rzecze im: Wzięli Pana mego, a nie wiem, gdzie go położyli. A gdy to powiedziała, obróciła się za siebie i ujrzała Jezusa stojącego, a nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł jej Jezus: Niewiasto! Czemu płaczesz? Kogo szukasz? Ona, mniemając, że to jest ogrodnik, rzekła mu: Panie! Jeśli ty go wziąłeś, powiedz mi, gdzie go położyłeś, a ja go wezmę. Rzekł jej Jezus: Mario! Ona obróciwszy się, rzekła mu po hebrajsku: Rabbuni! Co znaczy: Nauczycielu! Rzekł jej Jezus: Nie dotykaj mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do Ojca; ale idź do braci moich i powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego, do Boga mego i Boga waszego. I przyszła Maria Magdalena, oznajmiając uczniom, że widziała Pana i że jej to powiedział”.
1Kor 15 od wersu 3: „Najpierw bowiem podałem wam to, co i ja przejąłem, że Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism i że został pogrzebany, i że dnia trzeciego został z martwych wzbudzony według Pism, i że ukazał się Kefasowi, potem dwunastu; potem ukazał się więcej niż pięciuset braciom naraz, z których większość dotychczas żyje, niektórzy zaś zasnęli; potem ukazał się Jakubowi, następnie wszystkim apostołom; a w końcu po wszystkich ukazał się i mnie…

Powiedzieliśmy już o tym, że koniecznie trzeba powtarzać to, że przez 40 dni od zmartwychwstania, Pan Jezus zainaugurował i ustanowił całkowicie nowy duchowy reżim.

Możemy powiedzieć, z wielką dozą prawdy, że nad ziemskim okresem życia Jezusa, w większości przypadków można napisać: niepowodzenie. Niepowodzenie w tym świecie, „Świat Go nie poznał”, jak czytamy. Niepowodzenie w Izraelu, ponieważ Izrael nie rozpoznał Go: „Przyszedł do swej własności, lecz swoi Go nie przyjęli”. Niepowodzenie wobec swoich uczniów. Dał im ogromne bogactwo nauczania, lecz jak niewiele, o ile w ogóle, z tego zrozumieli. Nie pojęli tego, co miał na myśli. Stale i wciąż niepowodzenie w służbie nauczania. Niepowodzenie w dziełach: uczynił mnóstwo wspaniałych dzieł przed ich oczyma, lecz oni nie zrozumieli. Nie jest możliwe, aby zachowywali się pod koniec tak, jak się zachowali, gdyby naprawdę zrozumieli. Niepowodzenie wobec tego, co twierdził, ponieważ w ramach ich wewnętrznego kręgu uczniów poczynił wspaniałe deklaracje , lecz oni nie zrozumieli. Porażka we wszystkich możliwych dziedzinach.

I Jego ukrzyżowanie, Jego ukrzyżowanie, jako takie, było obrazem kogoś, kto straszliwie zawiódł, z pewnego szczególnego punktu widzenia, kogoś, kogo życie aż do tej chwili, aż do tego momentu było porażką. Z chwilą, gdy ten świat podnosi ręce i krzyżuje, gdy Izrael wymusza Jego ukrzyżowanie, gdy wszyscy Jego uczniowie porzucają Go i uciekają, musisz to powiedzieć: „jak dotąd, wypisujesz „porażka” nad tą sceną. Nie musisz wczytywać wstecz tego, co już teraz wiesz, potraktujcie to tak, jak oni to widzieli, co oni czuli, popatrz na to tak, jak patrzył na to ten świat, Izrael, Jego uczniowie. Wyrok wydany na Niego i na wszystko, co potem, przez nich wszystkich był jeden – to była porażka.

Te porażki, które dotyczą uczniów, miały związek, szczególny związek, z naturalnym i ziemskim poziomem czy horyzontem, w ramach którego żyli. Ich horyzont był zły, zbyt wąski, za mały, był złego porządku i rodzaju. Ich świat był zbyt małym światem, aby mogli Go pojąć i zrozumieć przemożne głębie i olbrzymie zasięgi znaczenia Jego słów i czynów.
Powtarzam: Jego porażka była związana z nazbyt małym horyzontem i w czasowych ramach, w których oni żyli. Jeśli o nich chodzi to Pan miał ograniczenia. To w nich samych były ciemności i to w nich samych Pan miał ograniczenia, był związany ograniczony w nich. Ich mentalne ograniczenia były dla Niego więzieniem; nieustannie próbował przełamać się przez tą ich małą, ciasną ziemską mentalność, aby wyciągnąć ich gdzieś poza nich samych. Niestety, nie. Zawodzi i w tym.

Otóż owe czterdzieści dni po Jego zmartwychwstaniu było nie tylko dowodem zmartwychwstania. Prawdopodobnie głównie skupiliśmy się na tym aspekcie, i oczywiście Łukasz stwierdza to, pisząc: „im też po swojej męce objawił się jako żyjący i dał liczne tego dowody, ukazując się im przez czterdzieści dni…” Jest to prawda, że te 40 dni były solidnym dowodem na to, że zmartwychwstał, a być może głównym celem, lecz to nie jest wszystko. Te czterdzieści dni było nie tylko dowodem na to, że powstał z martwych i żyje, lecz reprezentuje również całkowitą zmianę w metodzie rządzenia, w całym porządku rzeczy, całym zrządzeniu. Wiecie, że użyty tu wyraz „zrządzenie” (przyp.tłum.: decyzja sił niezależnych od woli człowieka) w oryginale znaczy po prostu domowy porządek, porządek domostwa, a tu następowała całkowita zmiana porządku domowego. Właśnie tą zmianą jesteśmy teraz zajęci.

Ta zmiana jest bardzo wyraźnie pokazywana, i sądzę, że bardzo skuteczne w tym przypadku, który nas interesuje przez zmartwychwstanie. Te zdarzenia, w których Pan pojawia się po swoim zmartwychwstaniu nie są po to, aby stworzyć jakąś historię. Wygląda to tak: Pojawia się najpierw Marii Magdalenie, następnie tym i tamtym, temu i tamtemu, zatem tworzysz historię zbierając pewną ilość imion i osób, którym się objawił. Nie, to nie cała historia, drodzy przyjaciele, w żadnym razie. W każdym z tych przypadków, a ja nie wiem ile z nich będziemy w stanie podjąć i prześledzić, lecz każdy z nich zawiera bardzo głębokie prawo nowego zrządzenia, które zostało zainaugurowane przez Jego zmartwychwstanie. Właśnie dlatego teraz zajmiemy się pierwszym z nich i skupimy się na Marii Magdalenie.
Zwrócicie uwagę na to (mam nadzieję), że ten zapis jest bardzo precyzyjny. Nie jest to jakieś przypadkowe stwierdzenie, sposób pisania czy układania chronologicznego porządku. Duch Boży zawsze wie, co robi, gdy inspiruje pisma. Ten zapis jest całkiem precyzyjnym jeśli chodzi o priorytet i precedens Marii Magdaleny, czy Marii z Magdali. Powiedziano całe mnóstwo sentymentalnych rzeczy na ten temat, pominiemy to. Priorytet, precedens jest związany z tym, że zawiera w sobie najbardziej zdefiniowaną i wymowną zmianę pozycji i stanu relacji z Chrystusem, która pojawia się dzięki zmartwychwstaniu. W tym przypadku, jak zawsze, nie była to okazja dla Pana do odtrącenia ten biednej kobiety. Samotna, ze złamanym sercem, wylewając łzy, po dwukrotnym spotkaniu z aniołami Pana, z ciemną historia własną i głęboką relacją z Panem, i po tym wszystkim, co przeszła z powodu krzyża. Zanim zrobiło się jasno, jeszcze było całkiem ciemno, wymknęła się chyłkiem, poszła do grobu. Oto obraz serca rozrywanego żałobą, smutkiem, stresem zrodzonych z jej wdzięczności dla Niego, za to, co zrobił dla niej i spowodowanych przez całe to rozczarowanie, które przyszło wraz z Jego śmiercią. Rozczarowanie dla jej nadziei, przekonań i miłości. Powiadam, ze wszystkich możliwych chwil, byłby to najgorszy czas dla Pana współczucia, aby skierować do niej naganę, gdy powiedział…czy rzeczywiście? Czy powiedział: „Nie dotykaj Mnie” ? Nie, nigdy tak nie powiedział. Nigdy. Mówisz: „To jest tutaj napisane!”, lecz tak nie powiedział nigdy. Musimy sięgnąć do istoty tego, co powiedział, aby dojść do samego serca tej sprawy.
Nie była to nagana. Nie był to brak współczucia i zrozumienia, żadnego surowego ducha. Nie. Co powiedział? Ten margines daje nam bliższą interpretacje czy tłumaczenie: „Nie obejmuj Mnie”. Dosłownie słowa brzmiały tak: „Nie chwytaj Mnie” bądź „Nie przywieraj do Mnie” – to coś zupełnie innego niż „Nie dotykaj Mnie”, a zobaczycie moc tego, gdy rozpoznacie drugi przypadek, gdy przyszły kobiety razem z Maria Magdaleną, znalazły Go i uchwyciły się Jego stóp, oddając mu cześć, a On nic na to nie powiedział.
Później powiedział Tomaszowi: „Wyciągnij rękę i włóż do rany”. Ponownie powiedział do uczniów zamkniętych ze strachu w pokoju, „Dotknijcie Mnie i patrzcie: wszak duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”. Tak, możecie, lecz nie przylegajcie (chwytajcie mnie?) do mnie. Nie przylegajcie do mnie”. (dosł Do not cling to Me). Drodzy przyjaciele, oto serce przesłaniania, coś, co wprowadza rzecz najważniejszą w tej opatrzności i zarządza fundamentalną zasadę wszystkiego w tej opatrzności. On jest pierwszy, lecz reprezentuje pierwszą i zasadniczą zasadę w tym nowym porządku.
Gdyby zostało dopuszczone to, co rzeczywiście Maria chciała, co by zrobiła? Byłaby z Nim, szła za Nim, towarzyszyła Mu, czekała na Niego, usługiwała Mu – zawsze blisko, nigdy z dala, po czym został by wyrwany jej okrutnymi rękami. W ostatnim miejscu, w grobie, jest z powrotem! Nie zamierza stracić Go ponownie, nie zamierza pozwolić mu znowu odejść, tym razem będzie się go trzymać, nikt jej nie wyrwie Go ponownie. Będzie Go trzymać, nigdy Go nie opuści i nigdy nie pozwoli na to, aby On ją opuścił ponownie. Gdy Pan na to pozwolił, byłoby to sprzeczne z całym nauczaniem, z całym Jego nauczaniem. „Lepiej jest, abym odszedł od was, Jeśli nie odejdę, Pocieszyciel, Adwokat, do was nie przyjdzie do was. Idę do Mojego Ojca, Odchodzę”. To jest imperatyw, konieczność. To jest niezbędne.
Cała przyszłość zależy od jego odejścia, czyż nie? Całego Jego nauczanie, wysiłek, zmierzał ku temu, aby to zrozumieli, a czego w tak oczywisty sposób nie uchwycili. Gdyby jej pozwolił na to, czego chciała – nie dotknięcie Go, nie poczucie Jego ręki i bliskości, lecz trzymanie Go, trzymanie się Go, posiadanie – byłoby to sprzeczne ze całym Jego wysiłkiem, aby zrozumieli wagę, niebywałe znaczenie Jego odejścia z tego świata, byłoby to zaprzeczeniem. Tak by to wyglądało w tej postaci, w ten ludzki sposób, ludzką metodę, i nie byłoby to dla niej zyskiem, lecz ostateczną stratą, gdyby do tego doszło. Nie była to nieżyczliwość, okrucieństwo, brak sympatii, lecz w tej pozornej nieuprzejmości była w tym nieskończona dobroć Pana!

Drodzy przyjaciele, samo to wskazuje czy kieruje ku:

Nowa Droga
Ten nowy sposób posiadania Pana, który jest charakterystyczny dla nowej opatrzności Pana – nowy sposób trzymania się Pana – jest całkowicie nowy. Któż może powiedzieć, że nie jest to lepszy sposób, ponieważ mamy tutaj do czynienia z ogromnym okresem przejściowym wielką zmianą z tego, co zewnętrzne, do tego co wewnętrzne, a nie jest to żadna strata tylko zysk. Chrystus w was jest czymś lepszym niż Chrystus w Palestynie! Chrystus w tobie; ta zmiana, rozumiecie, jest z zewnątrz do wewnątrz, z tego, co obiektywne, do tego, co subiektywne. Chrystus w was: „Nie zostawię was sierotami – powiedział. – Przyjdę do was”. Jak to się stało? „Będę prosił Ojca a On da wam innego Pocieszyciela. On będzie z wami, On będzie w was na zawsze”. Zmiana z rzeczy zewnętrznych na wewnętrzne nie jest stratą, drodzy przyjaciele, w rzeczywistości jest ogromnym zyskiem, czyż nie?
Była to zmiana, gigantyczna zmiana z tego, co ziemskie, na to, co niebiańskie. „Idę do Ojca, idę przygotować wam miejsce”. Z tego, co ziemskie, na to, co niebieskie. Jest to coś, co ma kolosalne znaczenie dla nas w tym wieku.
Wiecie, zamierzam dokonać tego stwierdzenia, które jest znacznie większe niż samo w sobie, o obejmuje grunt, który może być dla was do przemierzenia, lecz jest otwarty na wasze własne badania . Oto ta deklaracja: właśnie z powodu niepowodzenia rozpoznania i uchwycenia tej prawdy, którą reprezentuje owa kobieta i to, co Pan jej powiedział, to jest prawdy o zmianie z tego, co ziemskie, na to, co niebieskie jeśli chodzi o Chrystusa, jest odpowiedzialne za dziewięćdziesiąt procent problemów w kościele. Ta wymykająca się spod kontroli skłonność ludzkiej duszy do sprowadzania wszystkiego co niebieskie na ziemię i trzymanie tego tutaj i doprowadzania niebieskiego prawa do ziemskiej rzeczy, ziemski system, ziemski porządek – związywać duchowe rzeczy do ziemi – skrystalizować, zorganizować, usystematyzować Chrystusa i przywiązać Go do ziemi. Powiadam, że jest to odpowiedzialne za dziewięć dziesiątych wszystkich problemów kościoła. Jest to otwarte na dochodzenie ja zaś oddaję to wam do poważnego rozważenia.

Nie będzie żadnej walki jeśli trzymasz się ziemi, wszystkie siły złego ustawią się w szeregu z tobą i dadzą ci;lpoi9 mniej lub bardziej dobry czas, spokojny czas. Jeśli tylko ruszysz się z ich rzeczywistości do niebieskiej, co jest systemem wrogo nastawionym do ich systemu, znajdziesz się natychmiast w środku bitwy. Jeśli przejdziesz do rzeczywistości, która naprawdę jest z nieba, z Ducha, wtedy dowiesz się, co Paweł miał na myśli, gdy mówił o duchowym konflikcie w okręgach niebieskich. Powiadam: nie ma większego konfliktu niż ten.
Całym nawykiem, uporczywym zwyczajem ludzkiego serca jest zejść tutaj, osiąść tutaj, pozyskać spokojną sytuację tutaj, usunąć składniki konfliktu i przejść do kompromisu, ulec próbom ułatwienia sytuacji bez oporów, bez problemów. Taka jest ludzka dusza, ludzkie serce. Takie jest. Uporządkować rzeczy schodząc w dół ze swej wywyższonej pozycji. Ach, te niekończące się trudności ustawione przeciwko ludziom, aby zabrali swoje ręce od Boskich rzeczy. Uzzah, wyciągający rękę, aby zatroszczyć się, ochronić, zachować i zabezpieczyć Boże rzeczy, nie jest tylko starotestamentową postacią – jest wielowiekową zasadą. Zawsze, kiedy tak się dzieje, takie same jak w tym przypadku następują skutki: zamieszanie w Izraelu, zawieszenie wszelkiego postępu świadectwa, zablokowanie wszystkiego na długo, aż do czasu, gdy zostanie to załatwione we właściwy sposób. Tak to jest.
Ta trudność, którą zawsze sprawiało ludziom trzymanie rąk z dala od Ducha Bożego i pozwolenie Mu na wykonywanie Jego pracy, człowiek ma doskonałą wolność – ach to trzymanie się Marii Magdaleny. Jakże niebezpieczna rzecz. Jakże zgubna rzecz w swym działaniu, jak straszliwa strata w praktyce – trzymanie się, wyciąganie rąk, nie pozwalanie na odpuszczenie sobie, nie dawanie Panu wolności, którą zmartwychwstanie reprezentuje i której wymaga.
Ach, boimy się, że dopóki nie położymy rąk na tym, stanie się coś złego, coś stracimy, będą słabe punkty, spadek, lecz nigdy tak nie było. Nigdy tak się nie działo, zawsze odwrotnie. Taka jest tragiczna historia kościoła! A tragedia zaczęła się wraz z zamknięciem Nowego Testamentu. Zaczęła się zanim apostoł Paweł kończył swój bieg i odszedł do Pana. Być może nie dopatrzyliście się tego, lecz ostatnie listy apostoła Pawła, pisane do jego syna w wierze, Tymoteusza, w których jest tak wiele o tym, jak powinien zachowywać się człowiek w domu Bożym, o starszych, i czego nie porządkować w kościele, te listy korygowały te rzeczy, które zaczęły się pojawiać, a które niedługo po odejściu Pawła, stały się ustabilizowanym systemem w rodzaju klerykalizmu i kościelnictwa, które dobrze znamy dziś. Coś śmiertelnego i okaleczającego Ducha Bożego. Zaczęło się to przed odejściem Pawła.
Pisał o tym: „Jesteście starszymi? W porządku, to dobrze mieć starszych, lecz uwaga: oni nie są osobami duchownym, nie są urzędnikami, są duchowymi mężami. Tak też wszystkie inne urzędy mają być duchowego rodzaju. Wy zaś zaczynacie chwytać rękami i organizować to, ściągacie na dół, na tą przeklętą ziemię, gdzie śmierć i zamieszani będą nieuniknione”. Mnóstwo światła wpada przez to okno i ta deklarację. To jest tragedia.
Zawsze tak jest i rychło tak się dzieje, jak w czasach Izraela, w ostatnich dniach życia proroka Samuela, gdy starsi przyszli do niego i rzekli: „Zestarzałeś się. Daj nam króla, jak mają inne narody”. Oto jesteśmy na miejscu. Jesteśmy na tutaj. Człowiek zawsze musi zrobić coś podobnego: imitować. Imitować, produkować, czynić coś podobnego, a to ma miejsce, zwróćcie uwagę, na wskroś chrześcijaństwa.
Waham się czy to powiedzieć. Będąc w Ameryce, otrzymuję mnóstwo listów z różnych stron i osobistych pytań od liderów, którzy są w samym środku rewolucji przeciwko ustabilizowanemu systemowi chrześcijaństwa. Zarówno z ich listów, jak i osobistych kontaktów, wynika: „Czy powiesz nam, jak urządzić nowotestamentowy kościół?” tak jest wszędzie! Co mogę powiedzieć? Nie można tego zrobić, nie próbujcie. Nie próbujcie! Och, możesz wziąć swój Nowy Testament i powiedzieć: „W ten właśnie sposób działali, co mieli i jak to robili”. W porządku, naśladuj to i „uczyń podobne do”. To czysta imitacja. Aby stworzyć kościół potrzeba Ducha Świętego.

Kościoły są zarówno tak zrodzone z Ducha, jak indywidualne. Jest to prawda jeśli chodzi o ich poczęcie, narodzenie, jest prawdą co do całej ich historii, jeśli ma to być historia mocy, Życia wpływu i skuteczności. Musi to być z Ducha i musi stać na niebieskim gruncie, musi być z dala od ludzkich rąk, a w rękach Ducha Świętego. Jeśli wchodzą do w ogóle niego ludzie służący jako narzędzie, muszą to być ludzie namaszczeni, namaszczeni do tej pozycji czy odpowiedzialności przez Ducha Świętego – nie wybrani, obieralni, przegłosowani przez ludzi, lecz w oczywisty sposób wyraźnie namaszczone do tej pozycji naczynia.
Każdy zaś, kto ma duchowe rozeznanie może powiedzieć: „Ten człowiek jest namaszczony do tej pracy”, a jeśli nie to miej Boże nad nami miłosierdzie, jeśli wejdziemy w to.

Znieście to, drodzy przyjaciele, ponieważ to jest bardzo ważne w naszych czasach. Weszliśmy do opatrzności zmartwychwstania, horyzontu zmartwychwstania, a zmartwychwstanie znaczy: jesteśmy na innym gruncie niż ten, na którym byliśmy wcześniej. Coś się stało: przeszliśmy przez coś, weszliśmy do czegoś, co jest całkowicie inne. Teraz jest to rzecz niebiańska w suwerenności Ducha Świętego, coś zesłanego z nieba.

Ach, Maria Magdalena szlochała, szlochała: „Zabrali naszego, mojego Pana!” Biedna dusza. Biedna dusza, aniołowie i Jezus, jest napisane spojrzeli na nią i powiedzieli: „Czemu płaczesz? Dlaczego szlochasz? Dlaczego? Nie ma żadnego powodu do płaczu!” „Wzięli mojego Pana!” Wiemy, o co jej chodziło, lecz wiecie, drodzy przyjaciele, że to niebiosa zabrały naszego Pana, zabrały go do Siebie i to nie jest żadna strata! To nieskończony zysk.

Maria Magdalena doszła do tego dobra drugiej strony, jest tutaj wraz z nimi na początku historii księgi Dziejów Apostolskich. Zgromadziła się z nimi, była tam w Dniu Zielonych Świąt. Wynurzyła się ze swych strachów, płaczu i błędnego poczucia straty, aby dojść wprost do tego wielkiego zysku, Jezus w niebie to nie strata dla nas, dla kościoła. W rzeczywistości, prawdą było to, że tego dnia, gdy Maria sądziła, że został zabrany, został jej dany w taki sposób, który całkowicie wychodził poza wszystko cokolwiek mogła pomyśleć, czegokolwiek się uchwycić – w sposób pełniejszy, bardziej intymny. W bardziej intymny sposób, o tak, jest coś bardziej intymnego w rozmowie ducha z duchem, niż w rozmowie dwojga ludzi. Bardziej intymne i, dzięki Bogu, bardziej trwałe. Chodziło o to: nigdy Go już nie zabiorą, lecz gdyby została spełniona jej prośba – straciłaby Go. Straciłaby go; tracąc w jednej rzeczywistości, zyskała na wieki w innej. Było to wieczny zysk, którego nikt nie mógł jej zabrać.

Zastanawiam się czy Maria Magdalena kiedykolwiek czytała List do Rzymian a czytając 8 rozdział dotarła do tych wspaniałych słów: „Albowiem jestem tego pewien, że nic nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym”. Wylicza te wszystkie rzeczy, które my w ludzkiej rzeczywistości oddzielamy. Powiada, że żadna z nich a nawet wszystkie zebrane razem nie mogą nas oddzielić do miłości Bożej w Chrystusie Jezusie. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek czytała to i wróciła do ogrodu i swoich łez. Jeśli tak, jestem całkiem pewny, że skłoniła się i rzekła: „Dzięki Bogu, że nigdy nie spełnił mojej prośby. Dał mi coś nieskończenie lepszego”. Drodzy przyjaciele, czasami zyskujemy przez wypuszczenie. Jest to prawo, zasad: zyskujemy przez wypuszczenie, a tracimy przez trzymanie się. Lecz, ach, cóż to za business dla ludzkiej duszy, uczyć się, ponieważ dusza przylega, przylega, i największym wyzwaniem jest nauczyć się jak wypuszczać dla Boga.
Pomodlimy się?

< Rozdział 3 | Rozdział 5 >

Spis treści

[Głosów: 0   Average: 0/5]

pzaremba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *