Rozdział 5 – Droga przemiany

Przeczytajcie razem ze mną znaną część Słowa Bożego znajdującą się w 24 rozdziale Ewangelii Łukasza. Będą to wersy 13-31:

I oto tego samego dnia dwaj z nich szli do miasteczka zwanego Emaus, które było oddalone o sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. I rozmawiali z sobą o tych wszystkich wydarzeniach. A gdy tak rozmawiali i nawzajem się pytali, sam Jezus, przybliżywszy się, szedł z nimi. Lecz oczy ich były zasłonięte, tak że go poznać nie mogli. I rzekł do nich: Cóż to za rozmowy, idąc, prowadzicie z sobą? I przystanęli przygnębieni. A odpowiadając jeden, imieniem Kleopas, rzekł do niego: Czyś Ty jedyny pątnik w Jerozolimie, który nie wie, co się w niej w tych dniach stało? Rzekł im: Co? Oni zaś odpowiedzieli mu: Z Jezusem Nazareńskim, który był mężem, prorokiem mocarnym w czynie i w słowie przed Bogiem i wszystkim ludem, jak arcykapłani i zwierzchnicy nasi wydali na niego wyrok śmierci i ukrzyżowali go. A myśmy się spodziewali, że On odkupi Izraela, lecz po tym wszystkim już dziś trzeci dzień, jak się to stało. Lecz i niektóre nasze niewiasty, które były wczesnym rankiem u grobu, wprawiły nas w zdumienie, bo nie znalazły jego ciała, przyszły mówiąc, że miały widzenie aniołów, powiadających, iż On żyje. Toteż niektórzy z tych, którzy byli z nami, poszli do grobu i zastali to tak, jak mówiły niewiasty, lecz jego nie widzieli. A On rzekł do nich: O głupi i gnuśnego serca, by uwierzyć we wszystko, co powiedzieli prorocy. Czyż Chrystus nie musiał tego wycierpieć, by wejść do swojej chwały? I począwszy od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co o nim było napisane we wszystkich Pismach. I zbliżyli się do miasteczka, do którego zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. I przymusili go, by został, mówiąc: Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. I wstąpił, by zostać z nimi. A gdy zasiadł z nimi przy stole, wziąwszy chleb, pobłogosławił i rozłamawszy, podawał im. Wtedy otworzyły się ich oczy i poznali go. Lecz On znikł sprzed ich oczu. I rzekli do siebie: Czyż serce nasze nie pałało w nas, gdy mówił do nas w drodze i Pisma przed nami otwierał? I wstawszy tejże godziny, powrócili do Jerozolimy i znaleźli zgromadzonych jedenastu i tych, którzy z nimi byli, mówiących: Wstał Pan prawdziwie i ukazał się Szymonowi”.

Dodałem do tego jeszcze dwa wersy, ponieważ wydaje mi się, że są konieczne.
Poszliśmy w naszych obecnych rozważaniach znacznie za daleko, aby prześledzić wstecz nasze kroki. Wszystko, co możemy powiedzieć w tym momencie to, że przez ostatnie dni i jak dotąd jesteśmy zajęci zmartwychwstaniem Pana Jezusa, które zostało uczynione horyzontem porządku nowego stworzenia. Odkryliśmy ten termin w określonym miejscu Pisma w Rzym 1:4, gdzie jest napisane, że On, Syn Boży, został ukazany w mocy przez powstanie z martwych. W ramach tego horyzontu zmartwychwstania zauważaliśmy pewne charakterystyczne funkcje i cechy tego nowego porządku, które zainaugurowało i ustabilizowało zmartwychwstanie

Dziś zaczniemy przyglądać się niektórym ważnym rozmowom zmartwychwstałego Pana Jezusa z ludźmi. Najpierw spojrzymy na kolejność tych pojawień się i zobaczymy ogromne znaczenie tego, że po raz pierwszy pojawił się Marii Magdalenie. Nie wyczerpaliśmy jeszcze tego i z pewnością jest bardzo silna pokusa, aby wrócić i powiedzieć więcej, lecz myślę, że musimy zostawić to za sobą tym razem i pójść dalej do kolejnego zdarzenia, jakim jest spotkanie na drodze do Emaus w 24 rozdziale Ewangelii Łukasza.

Ta historia drogi do Emaus może być całkiem słusznie i spokojnie opisana jako opowieść o tym, jak siedem i pół mili zwykłej wiejskiej drogi zostało zamienione w drogę do nieba. Ponieważ właśnie tym się stała i to za przyczyną dotknięcia przez zmartwychwstałego Pana. Dotknięcie zmartwychwstałego Pana może wszystko, co przeciętne w nadzwyczajne, od tego, co powszechne do tego, co z pewnością takie nie jest – chwały nieba.

Oto ci dwaj, wydaje się, że to ci sami dwaj, o których mowa jest wcześniej, w rozdziale 9, wracają od grobu i opowiadają sobie o tych wszystkich rzeczach dwunastu i pozostałym. Z tej „reszty” pojawia się dwójka, która idzie tego samego dnia do wioski zwanej Emaus.
Prawdopodobnie tam mieszkali, ich dom był w Emaus. W jakimś momencie swego życia, gdzieś, stali się uczniami Pana Jezusa. Nie mówi się nam, jak to się konkretnie stało, lecz możemy to założyć, że był taki dzień, w którym zostawili swój dom w Emaus i przeszli te 7.5 mili do Jerozolimy. Prawdopodobnie to tam, a być może gdzieś daleko, spotkali się z Nim, Jego głosem i wpływem.
Kiedy pierwszy raz opuszczali swój dom była to burzliwa droga z Emaus. Być może nie mieli pojęcia dokąd ich zaprowadzi ta podróż. Jakiś czas spędzili towarzysząc Panu, wzrastali w szanowaniu go i nadziejach skupionych na Nim, dochodzili coraz bardziej do końcowego wniosku, że On był: „prorokiem mocarnym w czynie i w słowie przed Bogiem i wszystkim ludem,”. Ten wniosek wzrastał w nich i też nadzieja: „A myśmy się spodziewali, że On odkupi Izraela”. Do tego doszli w czasie, gdy z nim przebywali.

Następnie nastał ten dzień, gdy pierwszy cień wkradł się na ich horyzont, po czym przyszły ciemniejsze chmury gromadząc się i zapowiadając zbliżającą się burzę. Te ciemne chmury zebrały się teraz nad ich głowami i dudniąca burza stawała się coraz bardziej i bardziej słyszalna. Nagle wybuchła. Wybuchła nad nimi dewastując ich serca, krusząc nadzieje, wstrząsając wiarą do samych korzeni, tak że ta chmura weszła do ich serc. Był to dzień przyćmienia, oszołomienia, zamieszania, paraliżu, odrętwienia. Przez dwa dni, być może ukryci gdzieś w Jerozolimie, mówili do siebie tylko szeptem, stłumionymi głosami.

Przełamywał się trzeci dzień, pojawiły się dziwne plotki o kobietach, które twierdzą, że były u grobu, że miały wizję aniołów mówiących, że Jezus żyje. Najwyraźniej, o ile wzbudziło to wśród nich pewne zaburzenie, choć nie bardzo pomocne, być może wraz z innymi, o których jest powiedziane, że „nie uwierzyli Mu”, brzmiało to dla nich jak jałowe bajki, rzekli: „No, tak. Te nasze drogie kobiety, przyjaciółki, były pod straszliwym ciężarem, i widziały coś, wyobrażały sobie. Nie można budować nic poważnego na takich pogłoskach; to wszystko jest zbyt niepewne, bezzasadne. Idźmy do domu, odmierzmy sobie 100 km od tego wszystkiego, pozbądźmy się tego i zobaczmy czy jesteśmy w stanie jakoś odbudować życie z tych ruin”. Tak więc, odwrócili się tyłem do Jerozolimy, twarzami ku swemu domowi w Emaus. Ruszyli we własną drogę i szli tak ogarnięci tym wszystkim, że nie mogli przestać o tym mówić; stale i wciąż, to ten punkt, to tamten. I tak w duchu przygnębienia i rozpaczy szli i rozmawiali.
Wtedy przyłącza się do nich jakiś obcy i mówi: „Przyjaciele, widzę, że musicie być bardzo nieszczęśliwi. Głosy macie smutne, wyglądacie jak ludzie, którzy przeszli przez jakiś wielki problem. O co chodzi? Dlaczego jesteście tacy smutni i mówicie w tak pożałowania godny sposób?”
Stanęli na chwilę cicho, po czym, patrząc na Niego, rzekli: „Czyś Ty jedyny pątnik w Jerozolimie, który nie wie, co się w niej w tych dniach stało?”.

On na to: „Co takiego? Co takiego?”

Z Jezusem Nazareńskim, który był mężem, prorokiem mocarnym w czynie i w słowie przed Bogiem i wszystkim ludem, jak arcykapłani i zwierzchnicy nasi wydali na niego wyrok śmierci i ukrzyżowali go”.
„To wszystko?”

No, jeszcze dalej niektóre nasze niewiasty, które były wczesnym rankiem u grobu, miały widzenie aniołów, powiadających, iż On żyje”.

„Hm… – spojrzał na nich z sympatią lecz również z czymś bardzo zbliżonym do nagany czy zarzutu: „O, głupi i gnuśnego serca, aby uwierzyć! Po tym wszystkim, co prorocy mówili!” Wracając do pierwszych pięciu ksiąg Biblii przeprowadził ich przez to. „We wszystkich księgach” , to jest w Starym Testamencie, „ wszystkich proroków wykładał im, co o nim było napisane we wszystkich Pismach i to jak Chrystus musiał to wycierpieć, by wejść do swojej chwały”.
Powiedział: „Idźmy dalej, idę w waszą stronę” po czym Pisma przed nimi odkrywał.

Do ich oczu zaczęło wracać światło, cień spadał z twarzy, ciężar z serc, i tak dotarli do swego domu w Emaus. „Jesteśmy, nie idź dalej, dzień się kończy, zostań na noc z nami”. I tak weszli do wewnątrz. Resztę znacie, wiecie, co się stało. Zastanawiali się nad tym w taki sposób: „Czyż serce nasze nie pałało w nas, gdy mówił do nas w drodze i Pisma przed nami otwierał?” Te żarzące się węgielki, które były bliskie wygaśnięciu zostały ponownie rozniecone, ogień przywrócony, nadzieja serca wzbudzona.
Przeżyli rozdarcie niebios. Rozdarcie niebios.

Oczywiście, znajdujemy tutaj całe mnóstwo dodatkowych pomocnych rzeczy, takich jak to, że zmartwychwstały Pan wie, gdzie jesteśmy. Po prostu wie, gdzie my jesteśmy. Wie dokładnie, czego potrzebujemy. Zmartwychwstały Pan sam jest odpowiedzią na to wszystko. Zmartwychwstały Pan oznacza nowe życie dla pozbawionej światła duszy. Nowa nadzieja dla rozpaczających. Nowy bodziec do życia. Nowa energia, aby iść dalej tą drogą i nowym testamentem. To wszystko. Możesz dodawać do tej listy dowolnie dużo, jak tylko chcesz lecz powiedziawszy to wszystko, drodzy przyjaciele, nie tknęliśmy jeszcze istoty tego zdarzenia.

Zwróć uwagę na to: ci mężczyźni znali Pisma. Oczywiście, jest to pewne założenie; jaki sens miałoby odnoszenie się do Mojżesza (co jest ogólnym terminem na to wszystko, co wyszło spod pióra Mojżesza, na te wszystkie księgi, które składają się na to, co nazywamy Pięcioksiąg), jakie sens miałby odnoszenie się do tego wszystkiego, gdyby oni nie mieli o tym pojęcia? Znali również proroków, takie jest założenie. Znali Biblię, która istniała w tamtym czasie, Tak, znali pisma, co więcej, mieli wiedzę o Jezusie z Nazaretu, i mieli Go w bardzo wielkim szacunku. Tak było. Słyszeli Jego nauczanie. Znaczną jego część, jeśli nie całość. Słyszeli Go, gdy nauczał. Widzieli Jego dzieła: wiele z nich, jeśli nie wszystkie. Mieli z Nim tego rodzaju związek, relację. Stanowi to ogromną sytość, a jednak, gdy przyszedł kryzys nic z tego nie przedstawiało dla nich żadnej wartości. Nie było z tego żadnego pożytku i przy całym tym doświadczeniu upadli w dniu ciężkiego doświadczenia. Okropne to powiedzieć, lecz to prawda! Choć to wszystko mieli za sobą, gdy się w tym doświadczeniu znaleźli, rozpadli się na kawałeczki. Po prostu nie było z tego żadnego pożytku w chwili ciężkiego doświadczenia.

W tym fakcie mamy bardzo poważne przesłanie. Nie przesadzam. Nie domyślamy się, w najmniejszym stopniu, gdybyśmy mieli być nieco poetyczni opisując tą drogę, nie byłoby w tym nic poetycznego. To prawdziwy dramat, tragedia. Można mieć Biblię, znać ją, mieć poznanie Jezusa, Jego nauczania, Jego dzieł, a nawet widzieć coś z tego, co on robi na tym świecie. Możesz to wszystko mieć a nawet mieć tego rodzaju związek z Nim w ciągu krótszego czy dłuższego czasu, a zostawszy umieszczonym w tym, rozsypać się na kawałki. Przerażająca możliwość. Wszystko to powinniśmy zachować w sercu. Oczywiście, historia nie kończy się tutaj, niemniej musimy się temu przyjrzeć, ponieważ to prawda.

Dlaczego, jak to jest możliwe, aby coś takiego miało miejsce? Ci dwaj nie byli w tej dziedzinie jacyś szczególni. Jest to tylko przykład tego, co się działo stale i wciąż i dzieje się dziś i będzie się działo wielokrotnie pomiędzy ludźmi, którzy mają Biblię i mniej lub lepiej ją znają, którzy mają to wszystko. Jak to jest możliwe? Oczywiście, jak mówimy o tym dziś po południu, byli sami w sobie zubożeni i On był zubożony w nich.

Pamiętacie, co powiedział wcześniej Swoim uczniom: „Mam wam wiele rzeczy do powiedzenie, lecz na razie nie możecie ich znieść!” Mając świadomość tego, jak wiele miał im do dania, a nie mógł dać, zawołał: „Chrztem mam być ochrzczony i jakże jestem uwięziony, aż się to stanie”. Na drodze do Emaus to związanie zostało zrzucone i to, o czym powiedział: „chcę mówić do was lecz nie mogę”, teraz mówił. Teraz mówił im wszystko. Czy kiedykolwiek zadawaliście sobie pytanie: co takiego Jezus chciał powiedzieć i nie mógł? „Mam wam wiele do powiedzenia, lecz teraz nie możecie tego znieść…” mówisz: „Ciekawe, co to takiego?” Właśnie, oto jest tutaj. Tu jest to wszystko: wszystkie Pisma dotyczące Jego Osoby, dotyczące Jego pasji, dotyczące Jego zmartwychwstania. Teraz są, On przekazuje! Lecz dlaczego? Dlaczego? Oto tutaj jest istota tego przesłania, drodzy przyjaciele.

Przyczyną jest ta panująca nad wszystkim prawda dotyczące wejścia pozycję, gdzie wszystko jest żywe, wszystko znajduje się pod otwartym niebem, wszystko jest uwolnione spod tego zwężenia i ucieka od swych słabości (ograniczeń). Aby do tego dojść, na drodze stoi rządzące wszystkim prawo . Co to jest? Zanim możesz do tego dotrzeć, musisz przejść przez tak głębokie przeżycie mozołu i cierpienia, że to, z czym masz do czynienia jest sprawą życia i śmierci. Wcześniej słuchali, patrzyli, być może mówili: Czyż nie jest to wspaniałe? Czy to nie piękne? Czy nie wielkie? A to wszystko w ramach takiego języka i frazeologii, lecz nie wychodziło nic poza to. Naturalne należyte uznanie tego wszystkiego i Jego, aż tu nagle taka tragedia. Teraz jednak zostali zanurzeni w Jego chrzcie pasji, zanurzeni w te głębokie, ciemne wody cierpiącego serca. Doszli do miejsca, w którym ich serce wołało: „Ach, muszę na nowo poznać Go, bo skonam, bo skonam! W porządku, to będzie koniec wszystkiego, jeśli nie poznam Go w nowy sposób”.

Drodzy przyjaciele, wierzę, że jest to jedyny sposób, aby prawdziwie poznać Chrystusa. Mogłeś mieć Biblię i słuchać biblijnego nauczania latami. Możesz mieć wiedzę o tym wszystkim, o Jezusie z Nazaretu i być z Nim związany. Możesz mieć dowolną ilość nauczania, możesz widzieć nieco z tego, co Bóg robi, lecz gdy znajdziesz się w tym, rozpadasz się na kawałki. Nie jesteś w stanie tego znieść. W jaki sposób można zostać uratowanym z takiej katastrofy. Tak, w taki sposób: jesteś chrzczony w sytuację, stan rzeczy, w którym zniżasz się przed Bogiem i mówisz: „O, Panie, jeśli nie zrobisz czegoś nowego, czego nigdy wcześniej nie było, dopóki nie dasz mi nowego objawienie Siebie, czego wcześniej nie miałem, dopóki nie zostanę wprowadzony na nową pozycję, na której nigdy dotąd nie byłem, jestem skończony! Umrę”. To jest tego rodzaju krzyk, który przyciąga do boku Zbawiciela, jest tutaj, w sercu i to On jest odpowiedzią na ten krzyk.

Wiecie, traktujemy całe nasze nauczanie zbyt tanio. Bierzemy całe nasze poznanie zbyt lekko, tak bardzo to wszystko lekceważymy.

Naprawdę, drodzy przyjaciele, to bardzo zasmucające, że tak wielu po prostu bierze to, bądź zostawia, może być, lub nie być na miejscu. „To nie ma znaczenia. W porządku, jeśli Pan tu jest, jeśli słowo Pana tu jest, nie ma znaczenia, nie musimy się tym przejmować, czy martwić, aby tu być”.

Nasze chrześcijaństwo stało się zbyt tanie a Pan nie zamierza dawać nam tego rodzaju rzeczy. Jeśli mamy zostać uratowani przed nieuchronnym runięciem, runięciem tego całego chrześcijaństwa, jedyne czego nam trzeba to zostać umieszczeni w tej ciemnej, głębokiej wodzie cierpienia, próby, przeciwności, tak, rozczarowania, zniechęcenia – cokolwiek chcecie – aż do czasu, gdy zawołasz: „Ach, Boże! Umrę jeśli nie zrobisz czegoś nowego w moim życiu”. To właśnie tacy ludzie, którzy przeszli tą drogę, doszli pod otwarte niebo, którzy weszli do pełni, którą jest zmartwychwstały Chrystus. Powiedzieli sobie: „Zostawmy to wszystko. Zejdźmy z tej sceny. Wszystko jest rozczarowaniem, wszystko rozbite, wszystko zawiodło. Lecz Bóg wie, Bóg zna smutek naszych serc nad tym wszystkim”.
Szli i rozmawiali i czytamy, że byli zasmuceni. Smutni! Wydaje się, że to konieczne, aby Pan, zanim może zrobić cokolwiek, doprowadził nas tutaj, do stanu skrajnego smutku nad sytuacją, Ludzie, którzy naprawdę mozolą się zniechęceni nad sprawami, w rozczarowaniu, udręce, prawdziwym smutku, spowodowanym stanem rzeczy, ludzie, którzy mogą to po prostu wziąć bądź zostawić, być lub nie być tam, pozornie być wszyscy razem, lecz niechętni, aby podjąć mozół tych, którzy się mozolą. Wszystko w porządku, ich dzień nadejdzie, lecz nam chodzi o to: ci dwaj nie traktowali tego w taki sposób. Nie traktowali tego lekko. Szli i byli smutni z tego powodu. Jednak Pan wiedział, jak powiedział, gdzie oni byli. Wiedział, gdzie oni byli.
Pan znał ich serca i dlatego podjął podróż do Emaus, przyłączył się i przemienił zwykłą, wiejska drogę w niebiańską drogę. Nie wystarczy posiadać obiektywną wiedzę, nabytą uchem czy okiem, nie wystarczy nawet przeżyć jakiś ból, ponieważ nasze idee i ambicje ucierpiały jakiegoś rodzaju niepowodzenie i rewers. To, czego nam trzeba to doświadczenie, z jednej strony i desperacja dopóki Pan nie zrobi czegoś nowego, z drugiej, doświadczenie rzeczywistości Jego zmartwychwstania w naszym życiu. Tego nam właśnie trzeba. Musimy, potrzebujemy otwartych niebios, co znaczy, że musimy poznać Pana w nowy sposób.
Miałem powiedzieć, zachowując to w pamięci, że musimy mieć nowego Pana, ponieważ całkiem oczywiste jest, że oni otrzymali nowego Pana. To był nowy Pan, który przyszedł do nich z pismami. Wtedy, gdy ich oczy otwarły się i oni poznali Go, to był dla nich nowy Pan! W tym sensie musimy mieć nowego Pana.
Musimy mieć nowa Biblię tak, aby ta Biblia zachwycała nas, pulsowała nowym znaczeniem. Musimy mieć nowe namaszczenie Ducha i musimy mieć nowe powołanie dla życia. Te rzeczy przyszły do nich – musimy mieć je.

Drodzy przyjaciele, gdybym miał użyć zwrotu: „tożsamość z Chrystusem w jego śmierci, pogrzebie i zmartwychwstaniu” powiedzieliście w większości: „Słyszeliśmy to tysiąc razy. Wiemy o tym wszystko, Nie ma tym nic nowego (niczego zastanawiającego) dla nas, to stare nauczanie..”
Boże zmiłuj się nad nami, ponieważ bez względu na to czy używasz tej frazeologii czy nie, znacznie jedności z Chrystusem w zmartwychwstaniu jest czymś, co ma bezmierne konsekwencje dla nas teraz i w każdej godzinie kryzysu. Ponieważ, ty i ja, jeśli będziemy żyć wystarczająco długo, będziemy przechodzić kryzys za kryzysem i będą takiego rodzaju, że będziemy mówić: „Mój Panie, muszę poznać Cię tak, jak Cię nigdy dotąd nie znałem! Muszę poznać zmartwychwstałe Życie tak, jak nigdy dotąd nie znałem. Muszę poznać moc Twojego Zmartwychwstania tak, jak nigdy dotąd!” Tak będzie do samego końca – do końca. Wyłącznie w taki sposób przebijemy się do samego końca i w końcu zwyciężymy.

Kiedy już to wszystko powiedziałem, widzicie, że podkreślam tą konieczność, to wymaganie, to wyzwanie, te straszliwe możliwości. Wróćmy jednak do tego: wrócił do nich, gdy byli w potrzebie. Szedł z nimi w tym ciemnym i pochmurnym dniu. Sam się przyłączył do nich w godzinie ich rozpaczy. Zrobił to, zrobi i robi! Będzie tak robił stale jeśli my, podobnie jak oni, potraktujemy to wszystko wystarczająco poważnie i powiemy przed nim rzeczywiście mając to na myśli (a Bóg zna nasze serca, widzi nas na wylot, czyta jak otwartą księgę). On wie, czy nasze zniechęcenie i ból, i to wszystko, jest wynikiem tego, że zostaliśmy odstawieni i przybici, czy też jest tak dlatego, że nasze serca są skupione na Nim i przede wszystkim na Jego chwale, Jego czci, a nasze przygnębienie jest przygnębieniem spowodowanym tym wszystkim, czym jest zainteresowane nasze serce ze względu na Niego, dla Niego. On zna naturę naszych problemów. Jeśli jednak jest to prawdziwy, szczery smutek, Pan przyjdzie obok i zrobi to coś wspaniałego.

Drodzy przyjaciele, nie przekazałem wam nauczania, wierzcie mi, nie przekazałem. To jest prawda dotycząca duchowego doświadczenia. Niektórzy z was znają to już w pewnej mierze, niektórzy w taki właśnie sposób, lecz, pozwólcie mi to powiedzieć: strzeżcie się tego, aby lżej traktować wasz wielki spadek, czy dziedzictwo, niż należy. Chodzi mi o to, że wszystko, co Pan wam udostępnił, co przed wami postawił, nie tutaj, lecz w Jego Synu – wszystko, co oznacza Zmartwychwstanie Chrystusa, musi być bardzo ważne dla na. Jest to kolosalne dziedzictwo. Nie traktujcie go lekko, ponieważ będziecie go potrzebować w dniu kryzysu, dniu próby. Traktujcie je poważnie – nie byle jak, bierz lub zostaw, nie ważne – Boże uchowaj.

Ta historia ma głębokie znaczenie i zaczynacie już widzieć, że nie są to, jak powiedzieliśmy wcześniej, zwykłe historii o ludziach, których spotkał Chrystus po Swoim zmartwychwstaniu zebrane w książeczkę z opowiadaniami. Nie, nie, w każdej z nich jest zawarte głębia (heart) wiecznej tajemnicy duchowego życia, duchowego zwycięstwa. Pan otwiera przed naszymi sercami Swoją tajemnicę i czyni z nas takich ludzi.

Żyjemy w bardzo poważnych czasach, bardzo poważnych dniach i, jak powiedzieliśmy wcześniej, na ten świat wkrada się wielki strach. Jeździliśmy ostatnio po Stanach Zjednoczonych, i moim zdaniem jest atmosfera napięcia i strachu. Udaj się do jakiegoś bajecznego miasta takiego jak Los Angeles. Jeździliśmy po wspaniałych autostradach na przedmieścia i to, co wywarło na mnie wrażenie, to ogromna ilość domów na sprzedaż. Dom za domem. Powiedziałem do brata, który prowadził auto: „Co to oznacza w takim miejscu jak tutaj?” Tak, bajeczne bogactwo i wszystko, co taki stan jak Kalifornia może dać, a jednak wolne domu. Wolne domy! „Ludzie wyprowadzają się niezwłocznie ze strachu przed tym, co się zbliża; wyjeżdżają jak najdalej się da, ponieważ boją się zostać”. W porządku, może to złe, nie chcę być tutaj w żadnej mierze panikarzem, lecz drodzy przyjaciele, żyjemy w bardzo krytycznym momencie historii tego świata. Bez względu na to czy przyjdzie do z zewnątrz czy jest to tylko duchowej natury, wszyscy będziemy w tym zanurzeni, jeśli chodzi o to, co nas ma przenieść do samego końca. Tak rzeczywiście, co mamy i jak wiele z tego, co mamy, będzie zdolne utrzymać nas przy życiu w dniach ciężkiego doświadczenia. To jest bardzo poważne pytanie, które pojawia się dziś przed nami.

Jeśli brzmi to poważnie, czy patetycznie, tak, jest to poważna sprawa, lecz pamiętajcie o drugiej stronie. „Czy Chrystus nie musiał cierpieć?” Tak, lecz wszedł do Swojej chwały. Z drugiej strony: przez cierpienia do chwały. Tak będzie z nami, jeśli to, co otrzymaliśmy, dotarło do nas w swej realnej i zasadniczej cenie i wartości, a nie jako coś taniego, co możemy lekko traktować .

< Rozdział 4 | Rozdział 6 >

Spis treści

[Głosów: 0   Average: 0/5]

pzaremba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *