Rozdział 6 – Zachowywać świadectwo

W horyzoncie zmartwychwstania (transkrypcja)
T. Austin-Sparks

2Kor 6: 11-13:
Usta nasze otwarły się przed wami, Koryntianie, serce nasze szeroko się otwarło; nie u nas jest wam ciasno, ale ciasnota jest w sercach waszych; ponieważ zaś należy się odwzajemniać, przeto jak do (moich) dzieci mówię: Rozszerzcie i wy serca wasze!

Zwróćmy się jeszcze do rozdziału 9:8:
A władny jest Bóg udzielić wam obficie wszelkiej łaski, abyście, mając zawsze wszystkiego pod dostatkiem, mogli hojnie łożyć na wszelką dobrą sprawę”.

Ten serdeczny apel apostoła do Koryntian o rozszerzenie, pojawia się w jego liście bez żadnych przerw po rozdziale o podziałach, dokładnie po tym, co mamy w rozdziale 5:14-15:
„…miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł /Chrystus/ po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał”.
Chodzi o to, że rozszerzenie jest możliwe poprzez zmartwychwstanie.

Zmartwychwstanie zawsze oznacza rozszerzenie. Jest to sprawdzian naszego zrozumienia i świadomości tego, jak też stwierdzenie faktu.

Tam gdzie pracuje zmartwychwstanie, zawsze jest ekspansja, rozszerzenie, wzrost, progres. Zobaczyliśmy już to, że w Koryncie nie uchwycili znaczenia ewangelii zmartwychwstania, które apostoł Paweł, jak napisał, głosił im. A ponieważ nie zrozumieli znaczenia tej ewangelii, tego wielkiego słowa „zmartwychwstanie”, byli ludźmi małymi, nędznymi, małostkowymi, niegodnymi, związanymi ze sobą i przeciwko innym w podziałach i rywalizacji, w plemionach, frakcjach i co tam jeszcze, a co wszystko jest dowodem małości i ubóstwa ich duchowego życia oraz nie zrozumienia ewangelii, która jest ewangelią zmartwychwstania.
Tak więc, apostoł płacze, mówi im o tym, co ta moc znaczyła w jego własnym życiu, otwiera swoje serce przed nimi, pokazując, w jaki sposób zmartwychwstanie zwyciężyło na wiele sposobów w jego własnym osobistym doświadczeniu. Nie mogąc tego znieść, woła: „nasze usta otworzyły się przed wami, o, Koryntianie, nasze serce jest rozszerzone; nie jesteście w nas zubożeni, jesteście zubożeni w swych własnych uczuciach. A teraz, w ramach rekompensaty, również wy się rozszerzcie”. To tylko inny sposób powiedzenia: zrozumcie na nowo znaczenie tej ewangelii. Zrozumcie na nowo znaczenie zmartwychwstania.

Widzicie, wszędzie gdziekolwiek pójdziecie za kursem zmartwychwstania, czy to w starotestamentowych typach, figurach, sylwetkach, symbolach czy w nowotestamentowej rzeczywistości, zostajesz wciągnięty w nurt głębokiej rzeki, która zawsze wzrasta, której szerokość zawsze rozprzestrzenia się. Jest to coś, co zawsze wzrasta. Ma się odbywać na sposób duchowego rozszerzania, na kursie zmartwychwstałego Życia. Ponieważ ta rzeczka przekracza swoje brzegi; okaże się głębsza niż jesteś w stanie sobie dać radę, jak to widzimy w przypadku rzeki w Księdze Ezechiela.
Będziemy się przyglądać, jak Pan uzdolnia. Jeśli będzie to możliwe przyjrzymy się trzem starotestamentowym, jak powiedziałem bardzo dobrze znanym, obrazom tego, w jaki sposób następuje duchowe rozszerzanie. Chodzi mi o to, co znajduje się w początkowych rozdziałach 2Księgi Królewskiej, a szczególnie dla naszych celów w rozdziałach 4,5, 6. Niemniej, zanim przejdziemy do tych szczególnych wydarzeń i przykładów, przypomnijmy sobie jakie są ich okoliczności i tło.
Wszyscy dobrze wiemy, że w dniach Eliasza i Elizeusza duchowy stan Izraela był bardzo marny. Faktycznie byli w stanie duchowego upadku. W tych dniach pytaniem najwyższej rangi, jakże często tak jest, było: jak to, co jest Pańskie ma być zachowywane w tym świecie? Jak trzeba utrzymywać świadectwo Pańskie, a szczególnie po oglądaniu tego, jak On Sam odszedł do nieba i jest daleko?

Jest to pytanie i jest w tym powiązanie
Znacie tą historię (jeśli mogę bardzo szybko przebiec po niej odświeżyć wasza pamięć, jeśli to konieczne), gdy Elizeusz orał pola przy pomocy 12 wołów i 12 pracowników, a przyszedł do niego Eliasz, zarzucił na niego swój płaszcz, a Elizeusz nagle powiedział: „Zaczekaj, aż pójdę i ucałuje mego ojca”, Eliasz zaś na to: „Po co ci to uczyniłem”. Oczywiście, odpowiedź znajdowała się w sercu Elizeusza: „Zrobiłeś coś, przed czym nie mogę uciec”. Natychmiast i na miejscu zarżnął wołu, zapalił ogień z tych rolnych sprzętów i ofiarował na ofiarę, po czym poszedł za Eliaszem, aby być jego kompanem i następcą. Wraz z tym zaczyna się cały cykl sprawdzianów tego, czy Elizeusz, rzeczywiście poważnie podszedł do sprawy, czy też miał w tym jakiś własny biznes, czy był naprawdę oddanym mężem, ponieważ, rozumiecie, jest to pytanie, o to, w jaki sposób świadectwo Pana ma być utrzymywane, gdy Pan idzie do nieba a narzędzie czy naczynie tego utrzymania musi być naczyniem potwierdzonym i wypróbowanym. Dojdziemy do tego później.

Elizeusz testuje Eliasza dokładnie; od Gilgal do Betel, od Betel do Jerycha, od Jerycha do Jordanu. Kiedy idą ostatniego dnia razem, Eliasz mówi do Elizeusza: „Proś, o co chcesz, zanim zostanę stąd zabrany”. Myślę, że bez chwili wahania Elizeusz mówi: „Proszę o podwójną miarę twojego ducha!” na co Eliasz odpowiada: „O trudną rzeczy poprosiłeś, lecz jeśli będziesz ze mną, gdy zostanę zabrany od ciebie, otrzymasz to, czego chcesz”. Poszli dalej i doszli do Jordanu, Eliasz uderzył Jordan swym płaszczem i otworzył go, przeszli obaj a tam pojawiły się rydwany ognia, które zabrały Eliasza do nieba. Elizeusz wołał: „Mój ojcze, mój ojcze, rydwanie i konnico Izraela”. Nie zobaczył go już więcej, lecz oto spadł z Eliasza jego płaszcz, który zawsze jest symbolem Ducha, namaszczenia. Elizeusz zabiera go, wraca nad Jordan i sprawdza go, wprost skutecznie.

Jako uczniowie proroccy (przyp.tłum.: w j.angielskim jest tutaj „synowie proroków”.)powiedzieli: „Duch Eliasza spoczął na Elizeuszu; teraz, gdy on jest w niebie, gotowy nieść świadectwo Pana” – przygotować się. W jaki sposób? Przez dar Ducha Świętego, przez namaszczenie – w żaden inny sposób, jak tylko przez namaszczenie, które znane jest wyłącznie na gruncie zmartwychwstania; przez Jordan, aż na drugą stronę. To zmartwychwstanie nigdy nie kończy się, nigdy nie zatrzymuję aż dotrze do Pana na tronie w niebie. „On wzbudził Go. – napisał Paweł – On wzbudził Go z martwych i posadził po Swojej prawicy, ponad wszelką władza i mocą”.

Jest to dzwonek do zmartwychwstania. Na tym gruncie przychodzi Duch Święty, jest dany, a spada płaszcz na kościół, na naczynie Pańskie, na którym On położył Swoją rękę, które zatrzymał, wezwał do społeczności, które wiem, że rzeczywiście znajduje się pod tym płaszczem, które wie, że coś się stało i musi być oddanym naczyniem. Płaszcz spada, naczynie zostaje obarczone ogromną odpowiedzialnością i zaszczytem utrzymywania tego, co zostało zapoczątkowane przez Głowę, gdy była tutaj.

Jest to skrócona i pośpiesznie opowiedziana historią, którą dobrze znacie. Mam nadzieję, że was nie znużyła. Czy zauważacie jakie pojawia się pytanie? Teraz, gdy On odszedł do nieba, chodzi o spuściznę. Jest to sprawa, powiedzmy, następnej fazy czy następnego pokolenia, rozpowszechniającego to słowo nad czymś więcej niż tylko ludzkie pokolenie, lecz na szafarstwo , następny etap, który rozciąga się do czasu, aż ten zabrany do nieba Pan wróci, na dni, w których Jego świadectwo ma być utrzymywane. Na ten czas właśnie potrzebne są naczynia, które będą przygotowane do tego celu.

Jest to zasada sukcesji Pana będącego w niebie; sukcesji przez namaszczenie tym samym Duchem, który spoczął na Nim. Wszyscy więc, bądźcie gotowi zgodzić się na to, że jeśli jesteśmy w tym, że zostaliśmy powołani do tego (i przyjaciele, pozwólcie, że w nawiasie wtrącę: nie błądźcie w tym, do tego zostaliśmy powołani. To jest to w czym tkwimy; nic mnie, nic mniej niż to. Ufam, że zanim dziś po południu skończymy, zobaczymy jaki jest tego zasięg; nic mniej niż to: nałożono na nas ogromną odpowiedzialność za świadectwo Pana, który jest w niebie, dopóki tam jest.) Jeśli taka jest prawda, a jest taka, jak zacząłem o tym mówić, to jesteście gotowi zgodzić się na to, że potrzebujemy rozszerzenia; moje słowo – potrzebujemy rozszerzenia!

Koryntianie zawalili owo świadectwo paskudnie, a apostoł przypisał ich upadek ich duchowej małości. W wezwaniu z drugiego listu, który jest listem o rozszerzeniu służby i świadectwa, poczynił taki apel: „Bądźcie rozszerzeni, o, bądźcie rozszerzeni!” Jest to jedyny sposób na zachowanie świadectwa, jedyny sposób na utrzymanie go: „Bądźcie również rozszerzeni!” Jeśli trzeba to wrócę, abyście zobaczyli, co on mówił, i o tym w jaki sposób w nim to świadectwo jest wszędzie, przez cierpienia, prześladowania, głód, rozbite okręty, zdradę, przez wszystko, aż do śmierci wielu, to świadectwo było w cudowny sposób zachowywane.
Otworzył swoje usta, opowiadając o tym wszystkim, odważył się otworzyć usta, śmiały czyn, aby nie wyglądało na to, że sam z siebie robi wzór, model, a jednak miał odwagę i powiedział: „Moje usta otwarły się przed wami, Koryntianie, rozszerzcie się!”

Teraz wracamy do naszej 2Księgi Królewskiej, do naszych trzech przykładów znajdujących się w tych trzech rozdziałach. W 3 rozdziale mamy opisane zdarzenie dotyczące kobiety i jej jednej bańki oliwy. Mam nadzieję, że pamiętacie tą historię. Czytamy: „Pewna kobieta spośród żon uczniów proroków wołała do Elizeusza…” (BT). Ci uczniowie proroccy zajmują ogromne miejsce w tej części Piśmie i, jak zaraz zobaczymy, pojawiają się w tych rozdziałach wielokrotnie. Co oni reprezentują? Uczniowie proroccy? Jeśli nie reprezentują podtrzymywania świadectwa, to co? Uczniowie proroccy? To są uczniowie proroccy i ich zadaniem jest utrzymywać świadectwa proroków. Po to właśni są, po to istnieją – aby nieść – uczniowie proroccy.
oto mamy do czynienia z kobietą, która jest wdową po jednym z uczniów prorockich. Jej mąż, uczeń/syn proroków, umarł i zostawił ją bez jakiegokolwiek zaopatrzenia. To bardzo kiepski widok, jeśli chodzi o jakąkolwiek służbę, gdy swoich poszukiwaczy zostawia bez jakichkolwiek środków do życia. Woła do Elizeusza i mówi mu o swojej sytuacji. „Sługa twój, a mój mąż, umarł, a ty wiesz, że ten twój sługa należał do czcicieli Pana. Lecz oto przyszedł wierzyciel, aby zabrać sobie dwoje moich dzieci jako niewolników”. Różne rzeczy możemy tutaj wczytać; czy nie jesteś zatroskany o swoje dzieci? Czy nie przejmujesz się tymi młodszymi, którzy mają przyjść i podjąć tą odpowiedzialność? Czy w twoim sercu jest wołanie o tych, którzy idą za tobą i niosą ten ciężar? Ona wołała, nie tylko jej mąż już nie żył, nie tylko sama znalazła się w ubóstwie, lecz nad jej dziećmi wisiała ciężka chmura – wyglądało na to, że nie pójdą w ślady swego ojca. Nie będą w stanie wejść i podjąć tej wielkiej odpowiedzialności czy honoru podtrzymywania świadectwa Pańskiego. To bardzo smutny widok, drodzy przyjaciele.
Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że taką samą sytuacje mamy dziś wszędzie. Co robią wasi młodzi ludzie? Czy naśladują? Czy robią postępy na drodze do przejęcia tej odpowiedzialności? Ach, w sercach wielu, wielu rodziców jest wołanie tej kobiety: „Moje dzieci nie idą z Panem. Moje dzieci nie naśladują”. Jeśli ta kobieta może reprezentować kościół, może nie kościół, woła dziś: „nasi młodzi ludzie nie uczą się przejmować to wielkie dzieło Pana i nie dźwigają odpowiedzialności za Jego świadectwo. Są przerażeni duchowo przedwczesnym końcem; ich wzrost i postęp jest zatrzymany”. Czy nie jest to bardzo prawdziwe?

W porządku, taka jest wasza sytuacja, on wołała do Elizeusza. Ogromne wrażenie robi to, jak często sytuacje obracają się w płacz kobiety. Hagar płakała, Anna, ta wdowa, Maria Magdalena. Płacz kobiety. Możesz nie traktować tego dosłownie, jeśli chcesz możesz, lecz kościół musi zapłakać nad tym człowiekiem, musi zapłakać w sprawie tych młodych ludzi czy w sprawie interesu przejęcia przechowywania świadectwa Pańskiego.

Wołała do Elizeusza. Elizeusz rzekł: „Cóż mogę dla ciebie uczynić? Lecz powiedz mi: Co jeszcze posiadasz w domu? A ona na to: Nic nie ma twoja służebnica w całym swoim domu oprócz bańki oliwy”. Mała bańka oliwy. Zasoby mogą być bardzo skromne, może bardzo małe, lecz jeśli jest choćby odrobina Ducha, jest nadzieja! Jeśli masz w ogóle Ducha to jest w tym potężny potencjał. Prorok powiedział: „On rzekł: Idź, napożyczaj sobie naczyń z zewnątrz, od wszystkich swoich sąsiadów, naczyń pustych, byle nie za mało”. Nie kilka naczyń!

Możecie wyobrazić to sobie, ten obraz kobiety i być może jej dwóch synów biegających w różnych kierunkach, do każdego domu w okolicy, blisko czy daleko, aby prosić o każde dostępne, puste naczynie, które tylko można by pożyczyć. Można sobie wyobrazić zdziwienie wszystkich sąsiadów, co to może znaczyć, po co jej puste naczynia, no i to wszystko razem. Lecz oto przynoszą je wszystkie do domu, nie ma już gdzie czegokolwiek pożyczyć. Elizeusz mówi: „Zamknij za sobą drzwi” i zaczyna nalewać. Gdy nalewa przechodząc od jednego naczynia do następnego, każde naczynie zostaje napełnione aż do ostatniego. Elizeusz mówi, tak to sobie tylko wyobrażam, nie wiem tego: „Następne!”, lecz ona odpowiada: „Nie ma już żadnego naczynia, żadnego!” i strumień oliwy ustaje.

Potem wejdź do domu i zamknij drzwi za sobą i za swoimi synami, i nalewaj do wszystkich tych naczyń, a pełne odstawiaj. Odeszła więc od niego, zamknęła drzwi za sobą i za swoimi synami; oni jej podawali, a ona nalewała. A gdy naczynia były pełne, rzekła do swego syna: Podaj mi jeszcze naczynie. Lecz on jej odpowiedział: Nie ma już naczyń. I wtedy oliwa przestała się lać”.
Elizeusz niczego nie ograniczył, Duch Święty nigdy nie ogranicza Siebie. Jeśli jest ciasnota, to jest ona w naczyniu, nie w Duchu Świętym. „Bóg mocen jest wyposażyć was obficie we wszelkie dobro, abyście mając zawsze wszystkiego pod dostatkiem, mogli łożyć na wszelką dobrą sprawę” – tak jest po Bożej stronie. To my nakładamy na Pana ograniczenia.

Widać teraz już całkiem wyraźnie, że z chwilą, gdy wszystko się skończyło, kobieta ruszyła z tymi pełnymi naczyniami do sąsiadów, niewątpliwie było wielkie zaskoczenie i zdziwienie. Wszyscy pytali: ”Skąd to się wzięło? Jak to zrobiłaś?” a ona miała swoja możliwość złożenia świadectwa: „Właśnie Pan to zrobił! Cóż Pan zrobił! Pan zrobił to!” W ten sposób przenoszone jest świadectwo.

Nie jest to tylko przyjemna starotestamentowa historyjka. Drodzy przyjaciele, nie wiem, co sobie myślicie, gdy to mówię. Może krytykujecie mnie, moja manierę, bądź to, co mówię, może myślicie, że już to wszystko słyszeliście, lecz tym razem potraktujmy to poważnie. To nie jest fikcja. Powinna być, może być, a dla niektórych z nas jest to aktualne doświadczenie. Jak często, stale i wciąż, i jeszcze raz, była pustka i potrzeba przyniesienie do Pana: potrzeby mogą być różne: fizyczne potrzeby czy duchowe, potrzeby na rzecz służby, życiowe, potrzeba przeżycia kolejnego dnia, rozpoczęcia dnia o poranku, tak pustym, tak pustym. Ach te różnego rodzaju potrzeby: „niemało pustych naczyń”, przynieść do Pana. Przynieść do Pana a On jest wierny, On jest wierny. O, jak On napełniał te naczynia wielokrotnie i do pełna. Jeśli były jakieś ograniczenia to dlatego, że były to granice naszej wiary, nie zaufaliśmy Mu.

Oto mamy: rozumiecie, to nie jest jakiś wielki ideał czy idea „proroczej służby” (możesz używać tego zwrotu z szyderczym uśmiechem jeśli chcesz), lecz nie! Czym jest prorocza służba? Jest to życie ludzi Bożych; życie ludzi Bożych jako jednostek i kościoła, codziennie przynoszących świadectwo faktu, że Pan wystarcza we wszystkim. To jest prawdziwe znaczenie proroctwa. Takie jest utrzymywanie świadectwa Pańskiego i za tym tutaj stoimy, i za niczym mniejszym niż to.

Oczywiście, wiem, że tej historii jest mnóstwo innych szczegółów, lecz podjęliśmy ten jeden i powiemy tak: mamy tutaj do czynienia z kwestią rozszerzania z czegoś bardzo małego. Rozszerzenie z czegoś bardzo małego po to, aby wyjść naprzeciw naszym duchowym zobowiązaniom, aby uratować sytuację na chwałę Pana. Duch Święty jest po temu całkowicie wystarczający, a Pan nie nałoży żadnych ograniczeń. To my Go ograniczamy; zwężeni sami w sobie. Puste naczynia. Puste naczynia, nasz Pan wymaga przede wszystkim, aby te naczynia były puste. Jeśli jesteśmy pełni siebie, samowystarczalni, jeśli cokolwiek z tych rzeczy ma miejsce, jakakolwiek samowystarczalność, jakakolwiek zarozumiałość, pycha, jakakolwiek myśl, że mamy to, to nie jesteśmy próżnymi naczyniami nadającymi się do tego świadectwa. Cała Biblia na wskroś przekazuje potężne świadectwo temu, lecz gdy Bóg zamierza zrobić coś dla swojej chwały, bierze puste naczynie i wymaga pustki; On opróżnia zanim napełni.
Musimy szybko przejść do następnego rozdziału a tam jest, jak wiecie, historia o Syryjczyku Naamanie, dowódcy armii Króla Syrii – wielkiego człowieka, lecz trędowatego. „Ach, gdyby to mój pan zetknął się kiedy z prorokiem, który mieszka w Samarii, to by go wnet uleczył z trądu”.

Zostało to powtórzone Naamanowi, reszta historii jest wam bardzo dobrze znana – poszedł z całą świtą do Elizeusza. Ten nawet nie wyszedł na zewnątrz swego namiotu, aby zobaczyć wielkiego męża, w ogóle na niego zwrócił uwagi, lecz wysłał swego sługę, pytając o co w ogóle chodzi. Elizeusz przekazał mu przesłanie: „Idź do Jordanu i obmyj się siedem razy”. Naaman zawrócił. Wszystko zostało zatrzymane czy uznane za fiasko z powodu jego pychy: „Czy rzeki damasceńskie Abana i Parpar nie są lepsze od wszystkich wód izraelskich? Czy nie mogłem w nich się obmyć i oczyścić?”. W porządku, spróbuj jeśli chcesz, lecz słowo Pana jest takie, abyś poszedł do Jordanu i obmył się siedem razy. W jakiś sposób udało się go przekonać, aby poszedł i zanurzył się w Jordanie siedem razy i jego ciało zostało całkowicie oczyszczone z trądu.
Ponownie, jest tu wiele lekcji, lecz skupimy się na jednym punkcie: sprawie poszerzenia. Sprawie poszerzenia tam, gdzie chodzi o świadectwo Pańskie. Aby to wprowadzić zwracam się do 4 rozdziału Ewangelii Łukasza: „I przyszedł do Nazaretu, gdzie się wychował, i wszedł według zwyczaju swego w dzień sabatu do synagogi, i powstał, aby czytać. I podano mu księgę proroka Izajasza, a otworzywszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane:…” Zwróć uwagę na to: „Duch Pański nade mną”, zostaje nam przedstawiony Duch Święty. Istota: „Duch Pański nade mną, przeto namaścił mnie, abym zwiastował …” i tak dalej i dalej. Gdy dotarł do pewnego miejsca, zatrzymał się. Zatrzymał się i usiadł. Oczy wszystkich zgromadzonych były na Niego zwrócone, a „Zaczął tedy mówić do nich: Dziś wypełniło się to Pismo w uszach waszych”. Zwróćmy uwagę: „Zapewne powiecie mi owo przysłowie: Lekarzu, ulecz samego siebie. … prorok nie jest uznawany w ojczyźnie swojej… wielu trędowatych w Izraelu za Elizeusza, proroka, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Naaman Syryjczyk. I wszyscy w synagodze, słysząc to, zawrzeli gniewem. I powstawszy wypchnęli go z miasta, i wywiedli go aż na szczyt góry, na której miasto ich było zbudowane, aby go w dół strącić”. U Marka ta relacja mówi nam o innych czynnikach: „I dziwił się ich niedowiarstwu, tak że nie mógł uczynić wielkich cudów”. Ograniczeni.

Ograniczeni
Ograniczenie, tak, jest tutaj, lecz gdzie jest rozszerzenie? Gdzie jest rozszerzenie? Ach, poza Izraelem! Jest to potężne uderzenie we wszystko, co jest w naturze religijnej wyłączności. Jest dewastujące! Nie dla Izraela, lecz poza nim; my nie, Duch Święty nie jest ograniczony, zasięg Jego działania obejmuje każde miejsce, w którym jest jakiś trędowaty; tutaj i tam; wszędzie, gdzie jest grzech, wszędzie, gdzie potrzeba, wszędzie, gdzie ciemność, gdzie uwięzienie. „Namaścił Mnie, aby głosił tam – poza wszelkiego rodzaju granicami, które ludzi postawili przez swoje tradycje”. Och, oni byli wściekli, nie zamierzali zgodzić się na to, nie zamierzali! Moglibyśmy się nad tym znacznie dłużej zatrzymać, mówiliśmy już o tym wcześniej, o tym zgubnym zwróceniu się do wewnątrz, zwróceniu się do wewnątrz o rysowaniu płotów wokół, zawężaniu, a wtedy, gdy tego dotkniesz jesteś w kłopocie, straszliwym kłopocie, jak On sam się znalazł.
Diabeł nie lubi tego rodzaju rozszerzania, które obejmuje wszelkie potrzeby. Nie lubi tego. Wściekle się temu sprzeciwia. Oto tutaj Pan podejmuje temat tego Naamana i wykorzystuje jego historię wyłącznie w jednym celu: „było wielu trędowatych w Izraelu za Elizeusza, proroka, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Naaman Syryjczyk”. Ktoś spoza Izraela! Rozszerzenie służby Ducha Świętego, namaszczenie, które obejmuje wszelkie potrzeby, wszędzie, wszelkiego rodzaju potrzeby, i które zabrania jakiegokolwiek kurczenia i zamykania, zawężania i ograniczania. Dla Ducha Świętego obrzydliwością jest jakiegokolwiek rodzaju ekskluzywność.
Jeśli chcesz na to dowodu to spójrz, co się działo, gdy ten płaszcz spadł na kościół. W Dniu Zielonych Świąt, gdy wyniesiony Pan pozwolił, aby Jego płaszcz Ducha Świętego spadł na kościół, zaczął się właśnie ten wyścig: od tej chwili rywalizacja między rozszerzeniem, a ekskluzywnością.
Weźmy 10 rozdział Dziejów Apostolskich, wspaniały przykład. Wersy 10 i 11, ruch Ducha ku Korneliuszowi w Cezarei. Znacie tą historię, słyszeliście już ją, lecz Piotr buduje ponownie ogrodzenie, jego ogrodzenie wyłączności, judaizmu, stawia barierę Duchowi Świętemu, mówiąc: „Nie tak, Panie…” Lecz Duch sprawi, że poszedł. Ten Duch jest szefem i On wychodzi poza te granice Izraela, poza pogranicze judaizmu, On się rozszerza. On jest w drodze! Łamie wszelkie te bariery, a nie iść z Nim jest, jak to Piotr powiedział starszym w Jerozolimie: „przeciwstawianiem się Duchowi Świętemu”.

Rozszerzenie! Duch Święty jest Duchem zawsze rozszerzającej się wizji, zawsze wzrastających zasobów, zawsze rozchodzącej się energii, zawsze musimy iść wraz z Duchem, poruszać się z Duchem, a nie siedzieć i akceptować, akceptować narzucanie jakiegokolwiek rodzaju ciasnoty, małości, bigoterii, uprzedzeń czy czegokolwiek w tym rodzaju. Jest to przeciwne Duchowi Świętemu.
To druga historia, lecz widzicie, wraz z innymi lekcjami, które są tu zawarte, my skupiamy się na sprawie rozszerzania. Rozszerzanie przez cały czas przez zmartwychwstanie. Wrócimy do tego za chwilę.

Zajmijmy się trzecią historią znajdującą się w 6 rozdziale, w której ponownie mamy do czynienia z uczniami prorockimi, mówiącymi do Eliasza: „To miejsce, gdzie przy tobie mieszkamy, jest dla nas za ciasne. Pozwól nam pójść nad Jordan i przynieść stamtąd każdy po jednej belce, abyśmy mogli wznieść sobie tutaj pomieszczenie dla siebie”, abyśmy się rozszerzyli. A oto tutaj mamy to: nie tylko rozszerzenie zasobów przez Ducha Świętego, nie tylko rozszerzenie wizji i zasięgu, lecz tutaj mamy do czynienia z rozszerzeniem rzeczywistej służby dla tych, którzy podjęli świadectwo – co ma zastosowanie do nas. Jest to sprawa rozszerzenia, za którą my ponosimy odpowiedzialność. Tak więc, poszli nad Jordan i zaczęli ścinać drzewa, a gdy to robili, siekiera jednego z uczniów prorockich wypadła z trzonka, wpadła do wody i poszła na dno. Całkiem to naturalne.

Najwyraźniej znalazła się dość głęboko, ponieważ prorok nie widział, gdzie ona jest i rzekł: „Gdzie ona jest? Gdzie wpadła?” Poszła na dno, poza zasięg wzroku, całkowicie zatonęła. To bardzo sugestywny zwrot, prawda? Uczeń prorocki zawołał: „Mistrzu, ona była pożyczona!” Elizeusz zapytał: „Gdzie wpadła?” Uciął kawałek gałązki i wrzucił do wody i „żelazo pływało… żelazo rzeczywiście pływało”. Ach, jakże to dobrze pasuje do sytuacji w Koryncie, naprawdę.
Czym jest żelazo? Czym jest to żelazo przy pomocy którego człowiek próbował wykonywać pracę Pańską? Które miało posłużyć człowiekowi do rozszerzenia możliwości służby? To żelazo… możesz mu nadać dowolne imię (nazwę?), tak było w Koryncie: „Człowiek naturalny (cielesny) nie może… człowiek cielesny nie może”. Jeśli nie doceniasz tych słów całkowicie, może brzmią dla ciebie tak teoretycznie, może ujmijmy to inaczej. Moi drodzy przyjaciele, czyż nie jest naturalną tendencją naszej własnej duszy tonąć, gdy stajemy wobec trudności? Czy nie masz codziennie do czynienia z tym: tonięcie, spadanie, docieranie do dna? Czasami używamy takiego zwrotu: „sięgnąć dna” – zapadanie się. Tak się w naturalny sposób zachowuje żelazo, czyż nie? Ty i ja mamy właśnie taką naturę; całe ciążenie jest skierowane w dół. Ciągnie w dół, stale to ciśnienie w dół. Dla natury, w naturze tak łatwo jest iść w dół, a szczególnie gdy dotyczy to dzieła Pańskiego.
Gdy starasz się pracować dla Pana i sprawy źle się mają, i to, dzieje się to, co nazywasz przypadkami, nieszczęśliwymi zbiegami okoliczności, wszystko jest w zamieszaniu, zniechęceniu, łamie serce, jesteś w pracy Pańskiej, pracujesz, aby coś zbudować, rozszerzyć, wszystko zaś jest przeciwne, frustrujące. Zmagamy się w tej walce naszymi duszami cały czas, czyż nie? Bitwa przeciwko utracie serca, rezygnacji, zatonięciu, pójściu na dno. Tak, tak jest w naturze, jako że to, co w nas naturalne jest jak żelazo, które znika pod powierzchnią wody. Co jednak mamy z tym zrobić? Moc Jego zmartwychwstania odwraca cały ten naturalny porządek. Dlaczego dziś jeszcze trwamy, czyż nie sięgnęliśmy już dna wiele razy? Czy wielokrotnie, stale i wciąż i jeszcze raz nie byliśmy w stanie znieść więcej tej jazdy w dół, tego ciągu w dół, zniechęcenia i rozczarowania w pracy Pańskiej? Czułeś się tak? Wiesz, że to jest bardzo prawdziwe.
Wiecie, przez ostatnie dwa miesiące jeździliśmy tysiące mil, zrobiliśmy około 14.000 mil, widzieliśmy, zetknęliśmy się chrześcijańską pracą w wielu, wielu okolicach.
Drodzy! Powiadam wam, serce może zatonąć. Tak, serce może zatonąć, z łatwością, gdybyście nie znali Pana osobiście, można by umyć ręce z współczesnego chrześcijaństwa. Nie jest to powiedziane ani trochę za ostro. Wyjdźmy z tego! Tak. Taka reakcja, uogólniając, mogłaby być całkiem uczciwa, dzięki Bogu za to, co jest w tym z Niego, bo jest. Można zejść na dół i powiedzieć, że jest to beznadziejne. Po prostu beznadziejne. Starasz się pracować dla Pana, wprowadzić duchowe rozszerzenie, a cały czas jesteś wleczony w dół to przez to, to przez tamto i ogólny stan duchowego życia. [Rośnie napięcie] A odpowiedź? Odpowiedź brzmi: zmartwychwstanie, Jego zmartwychwstanie, moc Jego zmartwychwstania, zmartwychwstałe Życie reagujące przeciwko naturze i wszystkim naturalnym skłonnościom, sprawiające, że nawet to żelastwo twojej duszy pływa! Wprost przeciwnie do natury, czyż nie?
Ośmielam się powiedzieć, że coś już o tym wiecie, wiecie, jak żyć wbrew naturze dzięki łasce, którą On obdarza obficie. Wiecie o tym, że gdybyście żyliście zgodnie ze swoją własną naturą to nie byłoby was dziś w tej bitwie, bylibyście poza i powaleni. Coś jednak jest tutaj: moc Jego zmartwychwstania. Dzięki Bogu, że jest nie tylko po temu, aby utrzymywać służbę, wspierać, utrzymywać budowy, wznawiać przerwane wielkie duchowe projekty, utrzymywać wzrost kościoła. Przedmiot troski uczniów prorockich, aby rozbudować to miejsce, jest realizowany; może zbyt wolno, może wbrew trudnościom, lecz idzie do przodu, przyjaciele. Dzięki Bogu, że idzie do przodu, a my widzimy, może nie tylko w nielicznych miejscach, że ta praca idzie, pomimo sprzeciwu, idzie do przodu. Niemniej, ach, gdziekolwiek tak jest, jest tak nie dlatego, nie ze względu na optymistyczne nastawienie pracowników, lecz dzięki łasce Bożej i mocy Jego zmartwychwstania.

Podnieśliśmy sprawę rozszerzenia. Kończę zwracając uwagę na to: jakże ważne miejsce zajmuje w tej historii Jordan! Zaczyna się wszystko od Jordanu, i proroków, Eliasza i Elizeusza, tu się zaczyna wszystko. To był początek tego nowego etapu utrzymywania świadectwa Pańskiego, nad Jordanem. To w Jordanie Naaman miał zostać ochrzczony. To nad Jordanem cięli drewno na rozbudowę pomieszczeń mieszkalnych. Jordan zajmuje tutaj bardzo ważne miejsce, prawda?

Duch Święty zawsze działa poprzez Jordan. Zmartwychwstanie zawsze odbywa się przez śmierć – zawsze tak jest. Tak bardzo dobrze znamy to prawo, lecz tak oto jest, za każdym razem. Za każdym razem, gdy Pan zamierza rozszerzyć czy ochrzcić cię na nowo w jakąś głębszą śmierć, doprowadza cię ponownie nad Jordan, ale w jakiś nowy sposób. Ach, to jest pomocne, czyż nie? Mam nadzieję, że to nie zniechęca, nie rozczarowuje, niemniej oto jesteśmy tutaj: poznając większe głębokości Jego śmierci, głębsze doświadczenia społeczności z Nim w Jego śmierci. Ale po co? Jaki ma w tym cel? Nową pełnię zmartwychwstałego Życia w mocy Ducha Świętego. Może tak być, powinno tak być. Obyśmy mieli wiarę, aby uwierzyć w to i trzymać się tego, nawet w dniu, w którym mrok wydaje się tak ciemny, jest tak trudno, tak ciasno, aby trzymać się i robić to, co zrobiła ta kobieta.
Było to prawdziwe wyzwanie wiary, prawda? „Nazbieraj tych wszystkich naczyń, idź i nazbieraj je!” „Lecz! Lecz, lecz… mam do dyspozycji tylko malutkie naczynie z olejem”. Wyjść i pozbierać wszędzie pustych naczyń, nie kilka, przynieść do domu to było wyzwanie wiary. Podobnie było z Naamanem i uczniami prorockimi. Akt wiary: nie siedzenie i czekanie aż coś się stanie, lecz trzymanie się Jego zmartwychwstałego Życia, wierzenie i działanie zgodnie z nią.

< Rozdział 5 |

Spis treści

[Głosów: 0   Average: 0/5]

pzaremba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *