Austin-Sparks.net
Opublikowano po raz pierwszy w czasopiśmie „Świadek i Świadectwo”, wrzesień-październik 1959, t. 37-5.
„I synowie prorocy rzekli do Elizeusza: Oto miejsce, w którym mieszkamy przed tobą, jest dla nas za ciasne. Pójdźmy, prosimy, do Jordanu i weźmy stamtąd każdy belkę i zbudujmy miejsce, gdzie moglibyśmy zamieszkać. A on odpowiedział: Idźcie. A jeden rzekł: Bądźcie zadowoleni i idźcie ze swoimi sługami. A on odpowiedział: Pójdę. Poszedł więc z nimi. A kiedy oni przybyli do Jordanu, ścinali drzewo. Ale gdy ktoś ścinał belkę, grot topora wpadł do wody, i zawołał, i rzekł: Biada, panie mój, bo zostało pożyczone. I rzekł mąż Boży: Gdzie to upadło? I pokazał mu miejsce. I odciął laskę, i wrzucił ją tam, i żelazo popłynęło. I rzekł: Podnieś je do siebie. Wyciągnął więc rękę i wziął je” (2 Krl 6:1-7).
Przyznaję, że zastanawiałem się, dlaczego ta historia została uwzględniona w liczbie aktów Elizeusza, którą posiadamy. Jaka jest z tego lekcja? Co ma do powiedzenia? Kiedy o tym myślałem, kilka rzeczy stało się dla mnie jasnych i chciałbym omówić tylko jedną lub dwie z nich.
Część pierworodnego
Oczywiście to, wraz ze wszystkimi innymi zapisami dotyczącymi czynów Elizeusza, obejmuje wspaniały początek jego życia. Pamiętacie, że jego pan Eliasz, gdy miał zostać wzięty do nieba, zapytał Elizeusza, co może mu dać. Elizeusz powiedział: „Podwójna porcja twojego ducha”. Była to oczywiście część pierworodnego (Deut. 21:17). Eliasz powiedział: „Prosiłeś o trudną rzecz; niemniej jednak, jeśli mnie zobaczysz, kiedy będę wzięty, tak się stanie. A gdy szli na drugą stronę Jordanu, ukazały się rydwany Pańskie i porwały Eliasza; a Elizeusz zawołał: „Ojcze mój, ojcze mój, rydwanie Izraela i jego konnico!” I płaszcz spadł z Eliasza, a Elizeusz go podniósł. Synowie proroków, którzy pojawiają się w tym rozdziale i są wspominani w tej księdze wiele razy, zawołali: „Duch Eliasza spoczął na Elizeuszu” i pokłonili się do ziemi. (2Król 2:9-15).
Od tego wszystko się zaczyna, gdyż te różne „potężne dzieła” lub „dzieła mocy” były wyrazem i rezultatem tego potężnego namaszczenia Duchem, tej części pierworodnych. Zatem to, co mamy tutaj w każdym zdarzeniu i w tym, o którym myślimy, jest prawdziwym dziełem namaszczenia, czyli działania Ducha Świętego w mocy zmartwychwstania. Każde wydarzenie w ten czy inny sposób nosi tę pieczęć.
Łatwo byłoby wykazać, że jest to jedynie zapowiedź wniebowstąpienia, czyli otrzymania Pana Jezusa, po czym Duch Święty zstąpił na Kościół; „płaszcz” pierworodnego, część pierworodnego, spadł na Kościół. Jeśli chcemy wiedzieć, czym jest „część pierworodnego”, to właśnie to – moc Jego zmartwychwstania.
„Synowie proroków”
Przejdźmy zatem do tej historii. Znów widać „synów proroków”. Zwróć uwagę, co reprezentują: reprezentują następne pokolenie, pokolenie, które po nim nastąpi, niosąc dalej prorocze świadectwo. Są synami proroków. Sedno całej tej sprawy, gdzie oni się pojawiają wciąż na nowo w związku z potężnymi czynami Ducha za pośrednictwem Elizeusza, jest takie, że ci, zwani „synami proroków”, którzy byli w „szkołach proroków”, będąc wykształconymi i przygotowanymi do kontynuowania dzieła proroków, aby pełnić swoją posługę w następnym pokoleniu, nie byli tylko studentami akademickimi; różnymi sposobami wprowadzano ich w najbliższy kontakt z rzeczywistością. Od razu zobaczysz, jak było to prawdą w przypadku tego człowieka i siekiery.
Ci „synowie proroków” wyrazili całkiem uzasadnione pragnienie, gdy stwierdzili: „Miejsce, w którym mieszkamy… jest dla nas za ciasne” i zasugerowali budowę dobudówki. Była to całkowicie uzasadniona myśl; słuszna rzecz; zupełnie nic złego. Pragnienie ucieczki od ciasnoty i ograniczeń, powiększania się i poszerzania dla dzieła Pana: to rzecz dobra i słuszna. I tak Elizeusz nie sprzeciwiał się, nie utrudniał, lecz zachęcał. A gdy niektórzy z nich rzekli do niego: «Słuchaj, bez ciebie nie będziemy tego kontynuować; nie odrzucamy starego pokolenia; idziesz z nami; potrzebujemy cię” – powiedział: „Przychodzę”. W całej tej sprawie była pewna życzliwość i słusznie. Ale mimo to, przy całkowicie uzasadnionych pragnieniach i ambicjach, właściwych poszukiwaniach, co do tego nie ma żadnych zastrzeżeń, rzecz należy utrzymywać bardzo blisko życia; i o tym właśnie jest ta historia. Spośród różnych lekcji, jakich naucza, wskażę tutaj tylko dwie.
Potrzeba doświadczenia z pierwszej ręki
Po pierwsze, w naszym dążeniu do przodu lub w naszym pragnieniu kontynuowania, w naszym dążeniu do rozszerzenia i wzrostu oraz w ucieczce od wszystkiego, co małe, wąskie, ciasne i ograniczone, we wszystkim, co jest zaangażowane w dzieło Pana, jedno musi być na pierwszym miejscu – ręka. Nie da się tego zrobić pożyczonymi narzędziami. Obecnie świadectwo może być z drugiej ręki na wiele sposobów. Na przykład dzieci wychowane w domu chrześcijańskim. Nie tak wiele lat temu zdarzyła się u nas taka okazja. Kiedy bardzo drogi brat został nagle zabrany do domu do Pana, jeden z jego synów przeszedł w bardzo trudny etap i przyszedł do mnie. Powiedział: „Przeżywam bardzo trudny okres: odkryłem, że żyję dzięki świadectwu mojego ojca. Właśnie przyjąłem to, co powiedział, poszedłem za nim, myśląc, że jestem na tym samym stanowisku co on; ale odkryłem, że to był jego, a nie moje, i teraz muszę od początku znaleźć to wszystko dla siebie”. To było trudne przejście; oczywiście mu się udało i teraz jest na swoim terenie. To był „pożyczony topór”.
Powtórzę: możemy korzystać z naszych spotkań, z nauczania, które otrzymywaliśmy przez lata. Myślimy, że mamy to w ręku, a potem wyobrażamy sobie, że użyjemy tego w jakiś sposób, że będzie to przydatna rzecz: a potem coś się dzieje i stwierdzamy, że to nie działa; głowa odpada! To po prostu odpada i nas zawodzi. To nie było nasze; niestety, był to egzemplarz „pożyczony”. Należała do kogoś innego – do „wspólnoty”, spotkania lub nauczyciela. Może to być także coś zapożyczonego na różne inne sposoby – z gabinetu, biblioteki, półek z książkami, komentarzy i tłumaczeń, a także wszystkich autorytetów i bogobojnych mężów, którzy je napisali – i myślimy, że to mamy! A potem to nie działa – głowa odpada! – Niestety, zostało pożyczone.
Pan pozwala, aby te zdarzenia, te wypadki – które wcale nie są wypadkami – podczas których wydaje się, że wszystko nas zawodzi, gdy nie nie wygląda na to, aby wszystko działało, miały miejsce. Następuje kryzys, taki jak w przypadku tego młodzieńca i jego topora, aby rzecz przeszła przez śmierć na ziemię zmartwychwstania i stała się nasza w mocy zmartwychwstania. Gdy odpadnie cała głowica i zostanie nam w ręku tylko trzonek, który w ogóle nie będzie ścinał żadnego drzewa, to nic nie zdziałamy: gdy tak zostaniemy na stojąco, jest to czas bolesny, bolesne przeżycie. Być może czujemy, że weszliśmy na złą drogę; żyliśmy w jakiejś iluzji. Być może. Ale Pan jest bardzo wierny; a takie doświadczenia wydają się być katastrofą i płaczemy: Niestety, niestety!
Chociaż wierność Boga czasami wymaga z jednej strony utraty głowicy topora, pozostawiając nas stojących i wołających: „Niestety!”; cała nasza moc do działania odleciała, zniknęła; jesteśmy osieroceni; z drugiej strony, w takich doświadczeniach zawsze jest pozytywny cel Boży, abyśmy poznali tę część pierworodnego. Część pierworodnego zabezpiecza dziedzictwo zainteresowanemu. Nie jest to coś kupionego, opłaconego, zarobionego, ale dar łaski. Jest to poznanie namaszczenia w prawdzie.
Wszyscy zgodzimy się, przynajmniej w teorii, ze stwierdzeniem, że nie chcemy zapożyczonych doświadczeń, nauczania; zręczności z drugiej ręki, studiowania różnych rzeczy. Chcemy ludzi, którzy wiedzą i potrafią wypowiadać się na podstawie głębokiego doświadczenia; którzy przeszli głębokość Jordanu. Weszli w śmierć i przeszli na ziemię zmartwychwstania. Z jednej strony znają gorycz straty, porażki i rozczarowania; z drugiej strony znana im jest cudowna siła tego cudu zmartwychwstałego życia. Chcemy „synów proroków”, którzy są w dobru namaszczenia, a nie tylko jego uczniów. Wszystko musi opierać się na żywym, osobistym doświadczeniu; nie cudzym, ale naszym.
To jest pierwsza lekcja. Jest to proste, ale myślę, że wiele wyjaśnia, jeśli chodzi o postępowanie Pana z nami.
Zmartwychwstanie odwraca naturę
Inną rzeczą, która jest z tym całkiem jasna, jest to, że w tym cudzie zmartwychwstania nastąpiło całkowite i doskonałe odwrócenie naturalnego porządku. Naturą kawałka żelaza jest tonąć: taka jest jego natura; zatonie. Bo bryła żelaza, grot topora, unoszące się w powietrzu, są czymś sprzecznym z naturą. Z natury wszyscy jesteśmy kawałkami żelaza. Z natury jesteśmy ludźmi tonącymi! Wiemy to. Niewiele potrzeba, aby nas pogrążyć i poniżyć: jest to w nas, zwłaszcza wtedy, gdy istnieją jakieś duchowe wymagania. Tutaj chodziło o powiększenie, ekspansję, o wzmożenie dzieła Pana. Zastanawiam się, czy zauważyłeś, ilekroć w zasięgu wzroku pojawia się coś więcej od Pana, jak szybko schodzimy w dół, dajemy się podtopić. To się po prostu dzieje. Kiedy zbliża się coś związanego z Panem, można znaleźć ludzi „pod” tymi rzeczami: zeszli na dół; zostali w jakiś sposób złapani i zatonęli. Naprawdę musimy się przepasać dla wszystkiego, co Pan zamierza zrobić. To nie tylko „zdarza się”!
Cóż, tacy jesteśmy stworzeni; naturalnie należymy do rodzaju „tonących”. Być może myślisz, że jesteś bardzo pogodną osobą! Ośmielę się zasugerować, że najbardziej pogodna osoba, z najbardziej optymistycznym naturalnym temperamentem, stając twarzą w twarz z siłami skierowanymi przeciwko sprawom Bożym, odkryje, że potrzebuje czegoś więcej niż tylko naturalnej pogody ducha. Nigdy nie będziemy pływać, unosić się na wodzie, pozostać na szczycie, nie mając czegoś więcej niż naszą własną siłę natury, naszą własną konstytucję.
Ale cud namaszczenia, cud Ducha Świętego, cud działu pierworodnego polega na tym, że chociaż jesteśmy stworzeni z tak zatapialnej materii, chociaż naszą naturalną tendencją jest upadek, upadek pod presją lub w czasie, cudem jest to, że ty i ja dzisiaj pływamy! To naprawdę cudowna rzecz. Być może to wiesz. Być może wiele razy myślisz, że upadłeś; ale dzisiaj jesteś na wodzie. Twoje serce może dzisiaj tonąć, ale jeszcze nie utonąłeś; nie jesteś jeszcze na dnie; nie jesteś jeszcze stracony na dobre. Wszyscy byliśmy tam wiele razy. Możemy powiedzieć za prorokiem: „Gdy upadnę, powstanę” (Mi 7,8). Jest jakiś dodatkowy czynnik w dziecku Bożym, w słudze Bożym, powołanym zgodnie z Jego zamysłem, który sprawia, że toniemy tysiąc razy. Jeśli Duch Święty jest w nas, następuje odwrócenie kierunku natury. Natura podupada; natura upada; natura tonie, ale Duch zawsze to odwraca i sprawia, że wznosimy się i idziemy dalej, wciąż na nowo. Jest w nas coś, co różni się od naszej natury: jest to Boska natura – moc Jego zmartwychwstania. Moc Jego zmartwychwstania jest cudowną rzeczą!
Zatem przesłanie tej prostej historii jest takie, że przede wszystkim musimy stanąć na prawdziwym gruncie. Wszystko musi być prawdziwe i rzeczywiste, a nie zapożyczone i używane; nie możemy zrobić nic naprawdę skutecznego za pomocą narzędzi, które nie są częścią naszej własnej istoty, które nie są wplecione w nasze własne doświadczenie. Musimy być w stanie powiedzieć: „Teraz to naprawdę jest moje!” Przeszedłem przez to, przez śmierć; to powołało mnie do życia. To jest moje. To nie jest coś, co słyszałem, ani coś, co dostałem od kogoś innego; Mam to, ponieważ rozmawiałem z Bogiem w tej sprawie. Musi tak być, aby móc kontynuować prorocze świadectwo.
Po drugie, daje nam tę wielką pewność, tę cudowną pewność, że mamy Ducha Świętego: jeśli należymy do Pana, mamy Ducha Tego, który wskrzesił Jezusa z martwych, który w nas mieszka. I to jest coś nie tylko więcej niż natura, ale przeciw naturze. Chociaż często możemy czuć, że schodzimy na dno lub rzeczywiście dotknęliśmy dna, wyjdziemy ponownie, jeśli Duch Święty będzie w nas. Duch Święty nie umrze w grobie! „Jeśli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, który wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, ożywi i śmiertelne ciało wasze przez Ducha swego, który w was mieszka” (Rzym. 8:11). Nasze ciało śmierci zostanie ożywione mocą Jego zmartwychwstania. — I żelazo, żelazo, będzie pływało.