T. Austin-Sparks
Rozdział 1 – Wyścig
„biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary” (Heb 12:3).
„Czy nie wiecie, że zawodnicy na stadionie wszyscy biegną, a tylko jeden zdobywa nagrodę? Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli” (1Kor 9:24).
„Biegliście dobrze; któż wam przeszkodził być posłusznymi prawdzie?” (Gal 5:7).
„Biegnijmy”. Nie tyle chodzi tu o samo biegnięcie czy wyścig, co o cel, nagrodę. Jaki jest cel naszego biegu? Pomysły co do tego są bardzo różnorodne i spora część ewagelikalnych ogranicza go do przebaczenia i dostania się do nieba. Kiedy jednak dochodzimy do Nowego Testamentu, który jest naszym ostatecznym autorytetem w tej sprawie, odkrywamy, że choć błogosławieństwa, niebo i chwała są tutaj zawarte, rzeczywistym celem jest Osoba. Nagroda okazuje się być osobą i to tą osobą, Panem Jezusem Chrystusem. W tym momencie w Liście do Hebrajczyków trafiamy na podsumowanie i zachętę, lecz widać wyraźnie, że jeśli mamy docenić moc tej prośby, że musimy wrócić do początku tego wspaniałego dokumentu.
Początek tego listu daje nam jeden z dwóch czy trzech klasycznych reprezentacji osoby Pana Jezusa. Jestem tego pewien, że nawet jeśli nie napisał tego Paweł to autor Listu był jednym z uczniów Pawła, szczególnie w swym podejściu do niezrównanej wielkości Chrystusa. Pierwsze pięć wersów dostarcza nam najwspanialszej prezentacji Bożego Syna. To tego Syna – Jezusa – mamy wypatrywać w czasie naszego biegu. On jest celem: On jest nagrodą. Naczelnym celem tego listu jest stwierdzenie Boskiej pełni i ostateczności w Synu Bożym, przedstawionej wierze do zrozumienia i przywłaszczenia sobie przez wiarę. Pełnia w Chrystusie – zebranie wszystkiego w Nim. Ostateczność w Chrystusie – doskonałość i wykonanie wszystkiego w Nim. Dalej idzie to ku bardzo szczegółowym rozważaniom tego, kim On jest, czego dokonał, Jego ogromnych możliwości i służby jako Bożego Syna, kierując się następnie do nawoływania, że powinniśmy to źródło utrzymywać w centrum uwagi i podążać w naszym biegu mając jako nasz cel pełnię i ostateczność w Chrystusie. Naszego życia nie wystarczy, aby to osiągnąć; żeby odkryć czym jest rzeczywiście ta pełnia, potrzeba będzie wieczności.
Jeśli celem i nagrodą jest Chrystus to ten bieg sam stanie się zwycięstwem nad wszystkim, co nie jest Chrystusem. Życie chrześcijanina jest pewnym wyścigiem, a nawet bardzo wyczerpującym wyścigiem, domagającym się skrajnej koncentracji, poświęcenia i rezygnacji. Przede wszystkim, jakkolwiek dziwne się to wydaje, nigdy nie będzie postępu, dopóki nie istnieje coś, co sprzeciwia się ruchowi, wydaje się, że, aby następował postęp, niemal konieczne jest występowanie jakiegoś tarcia. Nie da się biegać po lodzie i można robić tylko małe, niezadowalające postępy w głębokim piasku. Musi być coś, co się sprzeciwia ruchowi, na co można naciskać, popychać, coś, co daje opór i czemu można się opierać się i zwyciężać. Tak więc, nasz bieg jest sprawą pokonywania, a w najwyższym stopniu pokonywania przy pomocy nadnaturalnego tego, co naturalne. Trzy zacytowane teksty pokazują nam trzy obszary, do których odnosi się wezwanie, aby chrześcijanie zwyciężali.
1. Naturalny intelekt i umysł/myśl Ducha
Rozpoczniemy od przedstawienia aluzji Pawła do chrześcijańskiego wyścigu w Liście do Koryntian. Powiedział, żeby biegli i później dodał: „Ja tedy tak biegnę” (1Kor 9:26). Nie trzeba daleko się rozglądać, aby zobaczyć jakie co sprzeciwiałoby się biegowi, gdybyśmy żyli pośród ówczesnych Koryntian. List zaczyna się do pełnego kontrastu między duchowym, a naturalnym człowiekiem, wskazując na to, że w tym wyścigu człowiek duchowy musi biec przeciwko naturalnemu i pokonać go. Musimy zważać na to i zwrócić uwagę, że nie jest to kwestia pokonania naturalnego człowieka przez naturalnego – to jest wysiłek beznadziejny. Nie! To duchowy człowiek jest stworzonym na nowo człowiekiem, zrodzonym z Ducha i jest obecnie najgłębszą wewnętrzną rzeczywistością chrześcijanina. Faktem jest, że w obszarze istoty chrześcijanina jest naturalny człowiek, który zawsze przeszkadza osiąganiu Bożych celów, oraz „ukryty wewnętrzny człowiek”, który jest strzeżony przez umysł/myśl Ducha. Zdobywanie tej nagrody jest wynikiem postępu, wzrostu tego, co jest z Chrystusa i zostawiania za sobą, często wśród konfliktów, tego, co nie jest z Chrystusa.
Większość tego listu pokazuje nam w jaki sposób naturalny człowiek zachowuje się w sprawach Bożych. Chrześcijańska społeczność, a nawet Wieczerza Pańska, oraz wiele innych ważnych cech duchowego życia, zostało pokręconych i poplątanych, ponieważ Koryntianie żyli według swego naturalnego systemu myślenia. Nasz naturalny umysł jest ogromną przeszkodą w biegu, w którym biegniemy, wynurzając się przez cały czas ze swymi kompleksami, argumentami, interesami i metodami. Gdy Koryntianie zostali przyprowadzeni do kościoła, porzucili najbardziej oczywiste grzechy, lecz wnieśli do swojej nowej rzeczywistości stare, naturalne myślenie i wnioskowanie, które należą do tego świata, a nie do Ducha Bożego.
Lecz apostoł protestuje: „lecz my jesteśmy umysłu (myśli) Chrystusowej” (1Kor 2:16), namawiając ich, aby krzyż stanął między ich naturalnym umysłem, a duchowym. Do pełni Chrystusa dojdziemy wyłącznie wtedy, gdy zostawimy za sobą umysł naturalnego człowieka i pójdziemy dalej, i dalej, dążąc do umysłu Chrystusa. We wszystkim: każdym osądzie, każdym wniosku, każdej analizie, każdej ocenie; musimy pytać Pana: Czy to jest Twoja myśl, Panie, czy moja?” Może nam się czasami wydawać, że mamy najsolidniejsze podstawy, aby zająć pewne stanowisko czy postawę, bądź dojść do pewnych wniosków, możemy myśleć, że mamy wszystkie możliwe dowody i możemy być przekonani, a jednak pozostawać w błędzie.
Człowiek, który napisał List do Koryntian, wiedział na podstawie własnego głębokiego i gorzkiego doświadczenia, że tak było. „Ja sam również uważałem, że należy wszelkimi sposobami występować przeciwko imieniu Jezusa Nazareńskiego” (Dz. 26:9). Nie było człowieka, który miałby silniejsze przekonanie co do sprawiedliwości swojej drogi niż Saul z Tarsu. Wielka rewolucja zaczęła się w nim, gdy przyszedł do Chrystusa i powiedział: „Wszystko, co do tej pory było podstawą mojego myślenia, było błędem”. Po tym wyznaniu, dobrze posuwał się do przodu w swoim biegu, ponieważ zawsze był gotowy poddać swoje myślenie jurysdykcji swego ukrzyżowanego Pana. Tak wygląda duchowy postęp i nie zajdziemy bardzo daleko, jeśli będziemy trzymać się naszych nowych opinii i naszych własnych wniosków, nawet takich, które będą podtrzymywane przez innych; musimy nauczyć się jak pokonywać nasz naturalny umysł, poddając go umysłowi Chrystusa. Jeśli jesteśmy zainteresowani duchowym postępem, jest to rzecz najważniejsza, a duchowy postęp to wzrost Chrystusa – i nie ma innego wzrostu.
2. Naturalne emocja a Miłość Chrystusa
Paweł napisał do Galacjan: „Biegliście dobrze, któż wam przeszkodził…?” Coś się włamało i zakłóciło ich bieg w duchowym wyścigu. Było to coś ogromnie ważnego i zaniepokoiło Pawła, aż do samych głębin jego istoty. Wydaje się, że w przypadku Galacjan był to ponownie naturalny człowiek, lecz tym razem dotyczyło to obszaru naturalnych emocji. Wygląda na to, że byli takiego usposobienia, które odpowiada słowom Chrystusa z przypowieści o ziarnie padającym na płytką ziemię. To ziarno zostało szybko i gorliwie przyjęte, lecz nie wydało owocu. Są tacy ludzie, którzy bardzo entuzjastycznie zaczynają i robią wokół tego sporo zamieszania, lecz następnie nie idą równomiernie. Galacjanie byli właśnie tacy; zareagowali wspaniale, głośno zapewniali o swoim oddaniu, po czym bardzo szybko zrezygnowali z biegu. Dlaczego? Ponieważ polegali na swoich emocjach, na swych uczuciach a te są zmienne. Może to być równie dobrze sprawa temperamentu, lecz tak naprawdę coś z tego da się znaleźć u większości z nas. Odpowiadamy na wezwanie, dostajemy się pod działanie wielkich emocji, następnie słabniemy. Ujmując to słowami Pana Jezusa: „Gdy przychodzi ucisk czy prześladowanie… gorszą się” (Mt 13:21).
Jasne jest więc, że jeśli zamierzamy przetrwać do końca to musimy mieć jakąś większą moc, niż to, co dają nam naturalne emocje. Jedyną nadzieją jest to, że prawda, o której pisał Paweł, dotyczy również nas: „Bo miłość Chrystusowa ogarnia nas” (2Kor 5:14). Jeśli chodzi o energię tej miłości to istnieje ogromna różnica między tym, co duchowe, a tym co naturalne. Słowo użyte tutaj i przetłumaczone jako „ogrania”, znajduje się również w opisie aresztowania Jezusa, gdy czytamy: „mężowie, którzy wespół trzymali Jezusa” (Łu 22:63, B.G.). Używali do tego siły, nie chcieli dać Mu uciec; On był cenny, oczekiwali nagrody za aresztowanie Go. Tak więc powinna trzymać nas miłość Chrystusa, pokonując nasze naturalne emocje dzięki potężnej mocy Ducha. Nasze uczucia przychodzą i odchodzą, mogą być czasami silne, lecz mogą być bardzo słabe. Jeśli nic nie wiemy na temat potężnego uchwytu miłości Chrystusa, nigdy nie dojdziemy do samego końca tego wyczerpującego biegu. W końcu to właśnie miłość Chrystusa prowadzi do pełni Chrystusa.
Jeśli w końcu dojdziemy do tej pełni to będzie to możliwe wyłącznie dzięki przymusowi i działaniu mocy Jego miłości. „Dobrze biegliście, któż wam przeszkodził?” Odpowiedź jest następująca: Biegliście w mocy swoich uczuć, biegliście na miarę swojej entuzjastycznej reakcji na Boże wezwanie, które wpłynęło na wasze uczucia na ten czas. List do Galacjan poświęcony jest podkreśleniu miejsca Ducha Świętego w życiu wierzącego, ponieważ jedynie On może dostarczyć nam niezbędnej energii miłości, abyśmy trwali w dobrym biegu.
3. Naturalna wola czy wola Boża
Pierwszy cytat zaczerpnięty jest z Listu do Hebrajczyków i jest zachętą: „Biegnijmy…” Autor przypomina Izraela wędrującego po pustyni, jako przykład tych, którzy wyruszyli, lecz nigdy nie dokończyli biegu. Co było nie tak z nimi? Jest tam odniesienie do czegoś, co prawdopodobnie sięga do istoty ich upadku: „Pokolenie niestałego serca, którego duch nie był wierny Bogu” (Ps. 78:8). Wydaje się, że autor sugeruje, że nastąpiło załamanie w dziedzinie woli. Prawdą jest, że Hebrajczycy, do których ten list był skierowany, mogli utknąć na swym naturalnym umyśle i naturalnych emocjach, lecz wygląda na to, że istotą upadku, jeśli chodzi o starożytnego Izraela, była sfera woli. Bez względu na to czy ta naturalna wola jest uważana za słabą, czy mocną, ma zdradziecki wpływ na duchowe życie. Prawdziwy postęp może być osiągnięty wyłącznie wtedy, gdy ta naturalna wola zostanie odstawiona na bok, na rzecz woli Bożej. Właśnie na tej podstawie wielki Autor naszej wiary oprał Swój bieg: „Oto przychodzę, aby wypełnić Twoją wolę, o Boże” (Heb 10:7). Jakąż bitwę musiał toczyć, aby utrzymać się w prawdzie wobec woli Bożej! Nawet w Nim samym było coś, co musiało być poddane czy odstawione na bok, a Jego natura była doskonała. Nasze natury są dalekie od doskonałości, więc wyraźnie widać, że jeśli mamy dokonywać postępów w tym wyścigu to wola Boża musi dominować w nas.
Musimy pamiętać o tym, że to, że możemy poznawać tą obejmującą wszystko pełnię Chrystusa, jest możliwe tylko dzięki Jego nieskończonej umiejętności wypuszczania ze swoich rąk. Gdyby nie to, nigdy by do nas nie przyszedł. Gdyby nie to, nigdy nie ulokowałby się w tym życiu na ziemi nawet na jeden dzień. Obejmująca wszystko pełnia Chrystusa przyszła do nas dzięki Jego nieskończonej umiejętności odpuszczania swego. Ta historia rezygnacji z Jego chwały, opróżnienia Siebie Samego, Jego upokorzenia, Jego śmierci na krzyżu, nigdy nie zostałaby napisana, gdyby On nie był w stanie w tych wszystkich punktach odpuścić swego i przyjąć woli Bożej. ’Dlatego,… Bóg wielce wywyższył Go i dał Mu….” (Flp 2:9). Bóg daje, gdy odpuszczamy swoje.
Tak więc, „biegnijmy wytrwale”.
Rozdział 2 – Syn