„Na to odezwał się jeden z dworzan: Właśnie widziałem syna Jessego Betlejemity, który dobrze gra. Jest to dzielny wojownik, wyćwiczony w walce, wyrażający się mądrze, mężczyzna piękny, a Pan jest z nim”
(1 Sam. 16:1).
Jest to pierwsza wzmianka o życiu Dawida w odniesieniu do wojny, a jakież to życie wojenne było! Przypomnijmy sobie, że nadrzędnym tematem naszych rozważań jest to, w jaki sposób Bóg dochodzi do Swego dziedzictwa. Apostoł Paweł powiedział, że modlił się o kościół, aby Duch Święty oświecił i objawił im sprawę Bożego dziedzictwa chwały w świętych. Myślę, że to jest to, co mamy dziś: jesteśmy w tej modlitwie, ufam w odpowiedź na tą modlitwę, objawienie Bożego dziedzictwa w świętych, Boga odbierającego Swoją chwałę dzięki synom i synostwu. Jak widzieliśmy kulminacja, spełnienie i łączność życia Dawida jest w jego synu, Salominie, w Salomonie, synu, królestwie chwały, która ma przyjść. Pan, co najmniej figuratywnie, doszedł do Swego dziedzictwa. Musimy pamiętać o tym, że wspaniałe, wielkie królestwo i królowanie Salomona, wraz ze wszystkim, co jest powiedziane o jego majestacie, bogactwie i mądrości spoczywało na uniwersalnym zwycięstwie Dawida.
Wiesz, że tak jest
Patrzysz na takie fragmenty jak 8 rozdział 2 Księgi Samuela, następnie docierasz do Salomona, szybko dochodzi do przejęcia przez niego miejsca na tronie Dawida.
„Następnie Dawid pobił Filistyńczyków i ujarzmił ich, i odebrał Dawid Filistyńczykom zwierzchnictwo nad ich stolicą, pobił też Moabitów…Moabici zostali hołdownikami Dawida” (2 Sam 8:1,2). Nie będziemy czytać całości, ponieważ z każdym wersem jest to samo, Dawid podbił każde królestwo i każdego króla. Dalej przechodzimy do Księgi Kronik 9:26 i tutaj jest napisane o Salomonie: „Panował nad wszystkimi królami od rzeki Eufratu aż do ziemi filistyńskiej i aż do granicy Egiptu”. Uniwersalne zwycięstwo Dawida stało się dziedzictwem syna, Salomona.
Niemal nie da się zrobić szybkiego przejścia od Dawida i Salomona do większego Syna Dawida, Pana Jezusa i kościoła, który staje się naczyniem pełni chwały. „Któremu nich będzie chwała w kościele” na gruncie uniwersalnego zwycięstwa, tak aby ostatecznie to synostwo, w którym chwała Boża jest zabezpieczona i okazana spoczywało na zwycięstwie Chrystusa w każdej rzeczywistości. Jest to wyraźna zapowiedź. Gdybyśmy to chcieli precyzyjnie wyrazić to musimy ponownie przejść do aż nazbyt dobrze znanego fragmentu z Listu do Hebrajczyków: „Bo nie aniołom poddał świat, który ma przyjść, o którym mówimy. … Stwierdził to zaś ktoś, kiedy gdzieś powiedział: Czymże jest człowiek, że pamiętasz o nim? Albo syn człowieczy, że dbasz o niego? Uczyniłeś go na krótko nieco mniejszym od aniołów, chwałą i dostojeństwem ukoronowałeś go, (8) wszystko poddałeś pod stopy jego”. Wiemy dobrze jak te wersy brzmią dalej: ”Teraz jednak nie widzimy jeszcze, że mu wszystko jest poddane; (9) widzimy raczej tego, który na krótko uczyniony został mniejszym od aniołów, Jezusa, ukoronowanego chwałą i dostojeństwem za cierpienia śmierci …” (8/9). Słowo Boże idzie dalej:
„Bo zarówno ten, który uświęca, jak i ci, którzy bywają uświęceni, z jednego są wszyscy; z tego powodu nie wstydzi się nazywać ich braćmi, (12) mówiąc: Będę opowiadał imię twoje braciom moim, będę cię chwalił pośród zgromadzenia” i jeszcze dalej (3:1): „Przeto, bracia święci, współuczestnicy powołania niebieskiego,…” Niebiańskie powołanie, dominacja Chrystusa, z Chrystusem, nad całym światem. Jest to niesamowita myśl; synowi są powołani do czegoś wyższego niż powołanie aniołów. „Czy nie wiecie, że aniołów sądzić będziemy?” (1Kor 6:3) pisze apostoł. „Czy nie wiecie, że święci świat sądzić będą?” (w.2). Jest to przejmujące. Takie jest powołanie synów w Chrystusie.
Urzeczywistnienie tej dominacji, tego niebiańskiego powołania, nie odbywa się bez walki. Tak się po prostu nie zdarzy. Jest to okazja do straszliwej walki i nie jest to walka, która gdzieś tam trwa. Nie daj się przekonać jakiejś abstrakcyjnej umysłowej koncepcji, jakoby gdzieś ta walka jest, jakoś w ten czy inny sposób mamy coś z nią do czynienia, nazywamy siebie żołnierzami i śpiewamy o niej pieśni. Jak wielu z was wie, jest to coś znacznie, znacznie więcej. Nie jest to coś bezstronnego i abstrakcyjnego, lecz angażuje nas i wymaga bardzo solidnego szkolenia w zrozumieniu, wiedzy, taktyce i we wszystkim, co ma coś wspólnego w wojną. Jeśli to synowie mają dziedziczyć z Chrystusem to do tej pory wiemy już, że jest to najważniejsza myśl. Jest to sprawa odbywającego się procesu, zatem jesteśmy szkoleni jako synowie, szkoleni na wojnę, ponieważ w ten sposób dziedziczą synowi. To jest walka.
Mamy tutaj powiedziane, że Dawid był mężem walecznym. Rozważ te słowa dobrze – mąż waleczny, jego męskość jako taka. Taki był Dawid. Nie było to coś, co on przyjął, przybrał. On taki był, był wojownikiem. Nie żeby kochał walczyć dla samego walczenia, nie był szkolony w szkole wojskowej, a więc walczenie stało się jego drugą naturą. Tak nie było. Z pewnością nie posiadał również jakiegoś nadmiaru energii, dla której ujście znajdował w bitwie. Wielu takich jest i wydaje im się, że są dobrymi bojownikami. Nie taka jest podstawa tego wszystkiego. Z natury możesz nie być wojownikiem. Możesz nie mieć naturalnych skłonności do walczenia, ani chęci do tego, a z pewnością możesz nie czuć się wykwalifikowany i wyszkolony. Nie jesteś zwolniony z żadnego z tych rzeczy. Chcesz czy nie, bierzesz udział w wojnie; jest to część twojego powołania. Twoje przeznaczenie i dziedzictwo należą do tej drogi. Lepiej jest więc spojrzeć głębiej, aby zobaczyć co się stało, że Dawid stał się mężem walecznym, ponieważ jeśli będziemy w stanie pokazać to, zobaczymy dokładnie co spowoduje, że my też staniemy się waleczni. W naszym przypadku będzie dokładnie tak samo jak z nim.
Żarliwość Dawida o Boże prawa
Co było prawdziwym powodem tego, że Dawid stał się mężem walecznym. Przede wszystkim, i całkiem wyraźnie, była to jego święte oburzenie dotyczące praw Boga i praw ludu Bożego; prawdziwe poczucie osobistej odpowiedzialności za interesy Boga w Jego ludzie. Oto w jaki sposób odbywało się to poprzez bardzo proste formy działania. To poczucie odpowiedzialności okazywało się w bitwie. Okazywało się w tajemnicy, a pamiętajmy o tym, co powiedzieliśmy wcześniej, ponieważ ta cała walka nie odbywa się publicznie.
Nie zaczynamy być bojownikami publicznie, lecz jesteśmy nimi, i dzieje się to, gdy nikt nie patrzy. Chodzi mi o spotkania z lwem i niedźwiedziem. Dawid, gdzieś daleko, odizolowany na dalekich polach Betlejemu, gdzie nikt nie niego nie patrzył, gdzie nikt nie mógł zapisać jego postępowania, nikt nie mógł rozpowszechniać o jego tchórzostwie.
Przyjmuję, że jego ojciec, Jesse, był człowiekiem wielkich kompetencji i posiadłości. Posłał wspaniałe dary swoim pozostałym synom, którzy służyli w wojsku, więc czymże jest jeden baranek. Lew mógł go wziąć! Lecz nie, to był baranek, należał do ojca, należał do trzody a to należało do jego obowiązków (dosł.: było częścią jego odpowiedzialności). To poczucie odpowiedzialności sięgało do pojedynczego baranka/owieczki. To właśnie to poczucie odpowiedzialności za bardzo małą rzecz doprowadziło go do czegoś, co przejęło całe jego życie, ponieważ, jak powiedzieliśmy, nie jest czymś drobnym wziąć na siebie lwa. Nie jest również czymś małym wziąć na siebie niedźwiedzia. Te niesamowite dokonania, które były bardzo ryzykowne i wymagały odwagi, doprowadziły go do pewnej niewielkiej kwestii: „Kto jest wierny w małej sprawie, będzie też wierny i w dużej” (Łk 16:10). Taka jest historia życia Dawida: bądź wierny wobec owieczki, a będzie ci powierzony cały naród.
Poza sceną Dawid był wiedziony tym poczuciem odpowiedzialności i tutaj go rozwijał. To właśnie sprawiło, że stał się mężem walecznym. Powtórzmy: nie dlatego, że lubił walczyć, nie dlatego, że był pogardzany, nie miała ty do czynienia żadne inna przyczyna. Widać to jednak, gdy dochodzi do pierwszej jego walki z olbrzymem. Wzbudziło się jego święte wzburzenie o prawa Boga w Jego ludzie. Ten mężczyzna jest poruszony do głębi. „A kimże jest ten Filistyńczyk nieobrzezany, że lży szeregi Boga żywego?!” (1Sam 17:26). Święty gniew.
Jakże jego dusza była poruszona przez to poczucie odpowiedzialności. Tak właśnie wyłaniają się wojownicy. Proporcjonalnie do tej świadomości i odczucia powinniśmy prowadzić bitwy Pańskie, lub ich nie prowadzić. Można usłyszeć te słowa w ustach innego wielkiego wojownika: „wiedząc, że zostałem ustanowiony, aby bronić ewangelii” (Fop 1:6). Paweł i Dawid byli zazdrośni o Boże interesy.
Wierność w małym
Pozwólcie, że najpierw powtórzę: zaczyna się od bardzo małych rzeczy. Jeśli czekasz na dzień wielkiego dzieła, na coś, co nazywasz „życiową pracą”, myślisz w kategoriach czegoś wielkiego to pozwól, że powiem ci o tym, że jest przez Boga ustanowione pewne prawo, którego nie da się obejść. Możesz umieścić siebie samego w czym, co wydaje ci się wielkie, możesz stworzyć dla siebie coś, co uważasz za wielkie, zorganizować wielki ruch i być w centrum tego. Na dłuższą metę może się okazać, że rzeczywista wartość tego jest bardzo mała. Nie wszystko, co wygląda na wielkie, świetne i szeroko zakrojone, liczy się jako coś istotnego. Ach tak, po roku może dwóch czy jakimś jeszcze czasie tak wiele z tego odpada i nie da się znaleźć. Działa Boża zasada. Jest to jedno z praw, które On ustanowił. Podobnie jak prawa natury, których możesz przestrzegać bądź je łamać, więc nie oszukuj siebie samego, jeśli oczekujesz czy szukasz jakiejś wielkiej sfery i możliwości usługiwania. Pamiętaj o tym prawie: stanie się tak wraz z wiernością w małych rzeczach. Może to być coś bardzo małego, bardzo niewdzięcznego, może to być zwyczajna jedna owieczka, a ty możesz być narażony na to, aby jej nie doceniać, pogardzać nią i możesz uważać, że nie reprezentuje niczego, w co warto zaangażować swoje życie, energię i myśli. Jednak Dawid poświęcił swoje życia na ratowanie baranka i jeśli był tym wrażliwym mężczyzną, jakim go zobaczymy, to nie robił tego arogancko czy nierozważnie. Wiedział, co robi i jeśli o niego chodziło było to życie za życie, i mogło nie być dla tego młodego mężczyzny już żadnego później, żadnego życia. Wkładał wszystko w to, co drobne, jak i całe nasze życie może zależeć od jakiegoś drobiazgu, całe nasze życie może być zawisnąć na tej małej rzeczy, cała nasza służba Bogu może być związana z wierności w czymś bardzo małym, czymś czym łatwo pogardzić i sądzić, że nie jest warte jednej chwili. Bardzo głęboko bada to nasze wnętrze, lecz jest bardzo prawdziwe, a Pan sprowadził niektórych z nas tutaj, na dół. Nie pozwoli nam ruszyć do przodu dopóki nie zostanie przygotowana scena i okazja do całkowitego podporządkowania się Panu w tej sprawie.
Realizuje się to na tak wiele sposobów.. Jest to bardzo bliskie – poczucie odpowiedzialności za sprawy Pańskie. Jakże obszerny temat. Weźmy na przykład sprawę społeczności ludu Pańskiego. Czy Pan nie wykazywał ogromnego zainteresowania bliską społecznością swych ludzi, pokrewieństwa Jego dzieci, ich jedności? Dla Pana jest to rzecz ogromnej wagi. Rozumiesz, cała Kalwaria skupiała się na tym, ponieważ dezintegracja, zamęt i złamanie ludzkich relacji były wynikiem działania Szatana, a Syn Człowieczy objawił się, aby zniszczyć dzieła diabła (1J 3:8). Wspaniałe jest to, że natychmiast, z chwilą zakończenia Kalwarii znajdujemy rozproszone towarzystwo; potężne zwycięstwo Krzyża. Bądź ogromnie zazdrosny o tą sprawę społeczności, relacji i weź odpowiedzialność. To jest prawdziwy duch wojownika. To jest wejście do walki.
Gdy widzę ludzi zebranych gdzieś w rogu, rozmawiających jednym tchem o sprawach i ludziach ze społeczności, o czymś niezbyt szczęśliwym, nie dobrym, o czymś, czego nie chcieliby powiedzieć otwarcie i zostało usłyszane to mówię, że to są ci ludzie, którzy nigdy nie będą się liczyć w wielkiej sprawie. Jest to ujmowanie z chwały Bożej, jest to odbieranie czegoś Panu. Bądź ostrożny czemu udzielasz swoich uszu. Uważaj! Jeśli jest w tym jakaś pretensja, uraza, rozczarowanie, ponieważ może to prowadzić do odwrócenia pewnych rzeczy, osłabiania, wprowadzając do wewnątrz coś takiego, jak korzeń zgorzknienia. Nawet jeśli rozumiesz to, że ta osoba ma mnóstwo po swojej stronie – uważaj. Jeśli zaczniesz z tym sympatyzować, jeśli posłuchasz tego, przejmiesz jedno stanowiska przeciw komuś innemu, uważaj – grozi ci otwarcie drzwi złemu. To jest bitwa ze złymi mocami, jest to sprawa społeczności.
Musimy wziąć odpowiedzialność za Ciało Chrystusa i brać udział w jego bitwach. Możemy biegać w różnych kierunkach i dążyć do licznych kontaktów, lecz z tego, co powiedziałem widzicie już o co chodzi. Przeciwnik zawsze próbuje was pokonać i po drodze przy pomocy szeptania, mamrotania, szemrania i narzekania pokonać Chrystusa. Jak powiedzieliśmy wcześniej w kościele w Koryncie nie było chwały, pieśni, radości, dokładnie z tego powodu. Tak więc, apostoł pisząc przypomniał zgubny koniec Izraela na pustyni. „Zostali porzuceni na pustyni… nie szemrajcie jak niektórzy z nich szemrali i poginęli z reki niszczyciela” (1 Kor 10:5, 10). Szemranie, to jest to. Stracili dziedzictwo, Pan stracił swoje dziedzictwo przez szemranie. Strzeż się szemrania. Może ci się wydawać, że jest na co narzekać, lecz przeciwnik chciałby, abyśmy narzekali, szemrali, krytykowali. Istotą jest to: „Otóż, co z tego wyniknie? Czy będzie to miało korzystny wpływ na chwałę Pana? Czy doprowadzi to do oddania Panu Jego dziedzictwa? Czy w ten sposób funkcjonuje synostwo, czy raczej coś innego? Staje się to sprawą osobistej odpowiedzialności wszystkich, jest to świadectwo Jezusa. Lubimy ten zwrot „świadectwo” i korzystamy z niego. Niemniej, czym jest świadectwo? Jest to pewna koncepcja prawdy, jakiś system interpretacji chrześcijaństwa, jakiś cudowny abstrakt? Nie! Świadectwem jest to, o co walczył i przez co przeszedł na Krzyżu Jezus. Zostajemy wprowadzeni do walki, w którą jest zaangażowana żarliwość o prawdziwą naturę dobra Pańskiego.
Mówiłem o Koryntianach. W myślach przeszedłem do Galacjan. Wiecie, że ten List do Galacjan przedkłada ściąganie rzeczy w dół; niebios na ziemię, z nadnaturalnego wymiaru do tymczasowego, z wiecznego do zwykłego teraz. Paweł był mężem niebiańskiej wizji. Z taką wizją udał się do Galacji. Ci wierzący weszli do relacji z Chrystusem na gruncie niebios, a judaiści sprawdzili i ściągnęli ich z niebiańskiej pozycji, sprowadzając ich do zwykłych zarządzeń i rytów, do starotestamentowego legalizmu i Paweł jest na ścieżce wojennej. Jeśli kiedykolwiek dusza Pawła była pobudzona do bitwy to na pewno miało to miejsce w przypadku sytuacji Galacjan. Jego żarliwość doszła do białej gorączki. Nie przesadzam. Jak sam powtarza dwukrotnie: „Choćbyśmy my, albo anioł z nieba, głosił wam inną ewangelię niż my, niech będzie przeklęty… Jak powiedzieliśmy, tak powtarzamy… niech będzie przeklęty”. To jest jego żarliwość o prawdziwą, duchową, niebieską naturę tych rzeczy, których przeciwieństwem jest religia, która jest zwyczajnie tradycyjna i formalna. To jest bitwa. Jakaż to była bitwa dla Pawła!
Walka wymaga skrajnej bezinteresowności
Takie bojowanie, aby być takim mężem walecznym wymaga jednego – skrajnej bezinteresowności. Jeśli masz zamiar myśleć o swojej własnej skórze, interesach, przyszłości, pozycji i czymkolwiek, co ma coś wspólnego z tobą, nie stawisz czoła lwu czy niedźwiedziowi, a z pewnością Galacji. Skrajna bezinteresowność tego mężczyzny! Jak bardzo wszelkie wszelkie korzyści własne i wszelka rozwaga zostały zmiecione i pokonane przez tą obawę i żarliwość dla Pana. Tacy powinniśmy być i my.
Nie jestem w stanie cytować i cytować tych miejsc, które wydają mi się mieć tak wiele wspólnego z tym wnioskiem. Wczoraj cytowałem Pawła: „Jak zawsze tak i teraz… aby Chrystus był uwielbiony w ciele moim czy to przez życie, czy to przez śmierć” (Fil 1:20). „Cały jestem w tym wszystkim. Jeśli przepadnę to przepadnę, ale oto idę, jestem w tym, to jedno robię…” Drodzy przyjaciele, duchowa walka pobudzana przez takie poczucie odpowiedzialności wymaga skrajnej bezinteresowności. Jeśli cokolwiek innego będzie miało dla ciebie wartość okaże się, że będziesz całkowicie nieporadny, wszyscy inni okażą się całkowicie nieporadni do uzyskania czegokolwiek w duchowej walce. Podzielone serca. Jest coś, co utrzymuje ich z dala od wojny. Może im się wydawać, że tkwią w niej, może spróbowali trochę, lecz nic z tego nie wynika. Mogą używać języka i frazeologii wojennej, lecz nic się nie dzieje. Biją pianę. To samo dotyczy każdego, kto ma jakiś osobisty problem.
Jeśli masz osobisty problem o duchowym charakterze, jesteś poza walką. Ach, jak diabeł lubi przynosić osobiste, duchowe problemy. Myślę, że robi to w większości przypadków ludziom, którzy są najbardziej niebezpieczni dla jego królestwa. Gdyby tylko ci mężczyźni i kobiety mogli się pozbyć swego duchowego problemu, jakże liczyliby się dla Pana, jakże się zapisali, lecz są związani, zablokowani przez ten osobisty problem. Może chodzić o ich przyjęcie Pana, o nastawienie Pana do nich, cokolwiek w tym rodzaju. Można robić wielkie próby przystąpienia do walki, lecz dopóki nie ureguluje się tej sprawy, nie będzie żadnego wpływu na bitwę. Przeciwnik sprawił, że rzucamy się w wierze wielkich trudności, zamieszania i problemu, zdominowani przez wielkie: „dlaczego?” do Pana. To są takie czasy, gdy nie możemy walczyć, gdy nie osiągamy niczego. Zawsze tak będzie. Jeśli chcemy się liczyć to trzeba wyjść z tych problemów, oczyścić te duchowe sprawy.
Bojowanie zaczyna się od uwielbienia
Wszystko to dzieje się we właściwej kolejności. Rzemiosło wojenne Dawida jako męża odważnego i męża walecznego zaczęło się od jego uwielbienia. Śpiew był pierwszy. Prawdziwy śpiew, śpiew właściwego rodzaju, taki, który wypływa z serca oznacza, że jesteśmy wspaniale wolni od siebie samych. Taki właśnie powinno być śpiewanie. Nie zawsze tak jest, lecz tak być powinno. Śpiewamy ponieważ jesteśmy wolni od siebie. Uwielbienie przychodzi najpierw, a co oznacza uwielbienie? Pan jest wszystkim, nie ja, nie mój problem, okoliczności, trudności, tylko Pan; moje serce ku Panu. Gdy tak jest, możemy być wojownikami, a tylko wtedy będziemy prawdziwymi wojownikami, gdy tak będzie. Tak więc, sprowadza się to do bardzo praktycznej rzeczy.
Bardzo często ta pierwsze bitwa, pierwsza faza walki i każda nowa bitwa, każdy nowa potyczka, to bitwa w naszych własnych sercach, aby oddać to Panu (dosł.: to let go to the Lord). Prawdopodobnie najtrudniejsza bitwa jaką ty, ja czy każdy chrześcijanin musi podjąć to wiedzieć jak oddać to Panu. Jeśli trzymamy się, zaciskamy zęby i nie pozwalamy temu odejść to nie rezygnujemy z tego.
Wierzymy całą siłą naszej woli, że taka jest wola Boża i że o to Panu chodzi, lecz, wiecie, że to jest w Słowie Bożym, co pokazuje nam, że mamy osobiście nie zatrzymywać rzeczy od Pana .
W Starym Testamencie Abraham i Izaak są znakomitymi przykładami. Bóg dał Izaaka, gdy było to już zupełnie niemożliwe. Gdy dzięki cudowi i potężnej interwencji Bożej narodził się Izaak, Pan powiedział do Abrahama: „Weź swego syna i złóż w ofierze”. Jakiż problem dla Abrahama!
Gdyby lubił mieć jakiś problem, gdyby chciał mieć problem to miał jeden, a ten mógł się o niego zatroszczyć na wiele lat i sparaliżować go całkowicie. Przeszedł przez wielką sztukę walki oddawania wszystkiego Bogu. Olbrzymią wagę ma umiejętność oddawania Bogu, nawet oddania Mu z powrotem tego, co On daje, co wierzysz, że jest od Niego i powiedzieć: „Panie, teraz odpuszczam, nie zamierzam robić tego po swojemu, wręczam Ci to z powrotem. Jeśli chcesz to dopilnujesz, aby zostało to ustanowione, wykonane; nie mam co do tego żadnych wątpliwości, że było to od Ciebie, po prostu przekazuję tobie”.
Tak często mamy do czynienia z osobistym trzymanie się nawet tych Pańskich rzeczy i starań, żeby to było nasze, odrobina naszej pracy, naszej sfery, naszego sposobu. Ach, ta osobista zazdrość o to, co nazywamy dobrem Pańskim, lecz przede wszystkim robimy z tego nasz własny interes. Czy nauczyłeś się już wspaniałego zwycięstwa oddawania Bogu? To znaczy: całkowitego poddania wszystkiego, stania z boku, odłączenia się, stania na uboczu na pozycji gotowości do tego, że to się nigdy nie zdarzy jeśli Pan nie zechce, lecz jeśli jest to z Pana, On to uczyni, nie ty. Tak szkolą się wojownicy.
Okazuje się, że nie raz, nie dwa musisz walczyć w takiej bitwie, lecz uczysz się życiowych lekcji w ten sposób. Dochodzisz do miejsca, w którym mówisz: „Wiem, że nauczyłem się tego, że trzymać kurczowo to tracić, trzymanie jest porażką, trzymanie się o własnych silach woli, zdolności i determinacji to znaczy być wykluczonym z walki, być uznanym za bezużytecznego. Tak mijają dni, tygodnie, miesiące, lata i nie wykonuje się prawdziwej pracy Pańskiej, ponieważ tak wiele zachowałem dla siebie, nawet to, co jestem przekonany, że otrzymałem od Boga. Jest to ta lekcja, której musisz się nauczyć; jak oddawać wszystko Panu .
Będę podążał za tą myślą przez życie Dawida, ponieważ więcej niż jeden raz widać, jak mając możliwość zrobić coś, staje z boku i mówi: „Nie przyłożę do tego ręki; zostawiam to Panu”. Mąż waleczny. W ten sposób osiągasz chwałę w synostwie. Tak się to dzieje.
Zaledwie tknęliśmy tych rzeczy, krótko, niedoskonale i niecałkowicie. Pamiętaj, synostwo, Boże dziedzictwo to droga przez zaciętą i straszliwą walkę lecz sprowadza się do czegoś lekkiego w czymś, co możemy nazwać małymi praktycznymi sprawami w życiu. ?
Angażuje nas w całą pełnię naszej żarliwości i naszego poczucia odpowiedzialności. Czy mogę poczynić taki apel? Czy mogę to podkreślić?
Proś Pana, aby dał ci silne, wystarczające poczucie odpowiedzialności za Jego sprawy, abyś stał się odpowiedzialny za ludzi i aby nie było u ciebie niczego, co walczy przeciwko sprawom Pańskim.
< Rozdział 6 | Rozdział 8 >