Izrael Boży_4 Wielkie zaproszenie

Izrael Boży

T. Austin-Sparks

 

 

 

Zwrócimy się do 14 rozdziału Ewangelii Łukasza, do opowieści znanej jako Wspaniała Uczta i Wielkie Zaproszenie. Mogłoby się wydawać, że ma ona bardzo niewiele wspólnego z naszymi rozważaniami, lecz chciałbym to skorygować natychmiast i powiedzieć, że stanowi to integralną część tego, jakiego rodzaju jest lud, który Bóg ustanowił w Swoim sercu, którzy mają być owocem cierpienia Chrystusa.

Ta historia ma dwa zastosowania. Mamy tutaj do czynienia z czymś, co można nazwać interpretacją epokową oraz z szerszą interpretacją i zastosowaniem dotyczącymi Królestwa Bożego.

 

Czas przemiany

Epokowa interpretacja okazuje się być blisko związana z tym, co działo się w czasie, gdy Pan wypowiadał te słowa. Był to okres wielkiej przemiany/ przejścia z Izrael w kościół, z judaizmu w chrześcijaństwo. Wypowiedzi Jezusa jakie znajdujemy w tych rozdziałach, w tym dobrze znany 15 rozdział Ew. Łukasza, zawierają przypowieści o zgubionych rzeczach – zgubionej monecie, zgubionej owcy i synu marnotrawnym – i wszystkie składają się na jeden fragment. Prawdopodobnie zostały ułożone jako ostatni tydzień służby naszego Pana.

Jeśli wrócisz do Ewangelii Mateusza i weźmiesz, powiedzmy, rozdział 21 i pójdziesz dalej, widać, że są to niewątpliwie dni ostatnie. To, co jest tutaj mówione, jest związane z Jego drogą i wielkim przesileniem, które było już blisko, przesileniu Krzyża. W 21 rozdziale wypowiada twierdzenia do Żydów, do Izraela jako narodu według ciała: „Królestwo Boże zostanie wam zabrane i dane temu, kto wydaje owoce królestwa”, po czym zaraz w rozdziale 22 znajduje się historia o królu, który wydaje ucztę weselną swemu synowi, bardzo podobna do tej w Ewangelii Łukasza 14. Zostaje wysłane takie samo zaproszenie.

U Łukasza cała ta historia składa się na to wydarzenie, krąży wokół wielkiego przesilenia. Izrael ma zostać odstawiony na bok, odrzucony, Królestwo Niebios ma zostać im zabrane i dane narodowi,który będzie wydawał owoce tego Królestwa – narodowi, do którego Piotr później, gdy pisał o wierzących w Chrystusa, mówił jako o „narodzie świętym”. Nie miał to być inny naród na tej ziemi, lecz Boży ludzie wybrani z narodów tego świata, ludzie wybrani dla Jego Imienia. Jak więc widzisz, ta opowieść w historycznym kontekście odnosi się do tego wielkiego przełomu, tej przemiany, zmiany; odrzucenia jednych ludzi i umieszczenia na ich miejscu innych. Musimy to przeczytać w tym świetle, ponieważ mamy tutaj podzwonne Izraela według ciała.

 

Kto wejdzie do Królestwa?

Jak powiedziałem, jest to zgodne, w głównym nurcie, z tym, co obecnie rozważamy – ludźmi, rodzajem ludzi, zabezpieczonych przez Boga przez cierpienie Jego Syna na Krzyżu. Myślę, że jest to rzecz oczywista w tej historii i w tych historiach; ten rodzaj ludzi, którzy odziedziczą Królestwo Niebios. Jest o wiele szersze zastosowanie i interpretacja niż to bezpośrednie, ponieważ dotyczy całego znaczenia Królestwa Bożego, a jest to sprawa najwyższego i największego znaczenia – kto będzie w Królestwie? Mamy tutaj do czynienia z Ewangelią Królestwa, nie ma co do tego wątpliwości.

Z pewnością mamy w historii o Wielkiej Wieczerzy czy Wielkim Zaproszeniu bardzo wyraźnie określone cechy. Po pierwsze: znajdujemy tutaj Boga w osobie Jego Syna, Jezusa Chrystusa, mówiącego Jego ustami, ponieważ to, co On mówi, pochodzi od Boga. Bóg podejmuje tutaj temat powszechnego, społecznego zwyczaju organizowania wieczerzy i wykorzystują ją, aby opowiedzieć o Ewangelii Królestwa. Oczywiście, zauważamy, że w czasie, gdy Jezus opowiadał tą historią, był na wieczerzy przygotowanej przez sławnego faryzeusza, najwyraźniej człowieka bogatego, o dobrej pozycji, ponieważ pewni bardzo ważni ludzie, przynajmniej w jego mniemaniu, przyszli i zajęli wysokie miejsca. Jezus zauważył to i miał coś na ten temat do powiedzenia, lecz istotą jest tutaj to, że była to wieczerza, że Jezus udał się na nią i, jest napisane, że obserwowali Go. Ma to ogromne znaczenie, lecz nie będziemy tego poruszać, lecz zauważmy, że Jezus podjął temat i rozszerzył go w odniesieniu do Królestwa Bożego. Podjął temat tego powszechnego społecznie zwyczaju wspólnego spożywania wieczerzy i wykorzystał go do celów Ewangelii, aby zinterpretować Ewangelię, zinterpretować Królestwo Niebios, zinterpretować całą sprawę tego, kto dostanie się, a kto nie na tą wieczerzę.

 

Znaczenie przyjęcia

Docenienie – apetyt – społeczność

Z tym przyjęciem wiążą się pewne rzeczy, które choć nie są wymienione bezpośrednio, są w oczywisty sposób sugerowane. Wymienimy trzy z nich. Pewien mąż przygotował ucztę i wysłał sługi z zaproszeniami. Sugeruje to, że ten mężczyzna był poważany i szanowany. Nie zrobiłby tego, gdyby myślał, że nie jest mile widziany i nikt nie przyjmie jego zaproszenia. Przypuszczał, że zostanie okazany szacunek jemu i jego zaproszeniom, a zaproszeni z przyjemności pojawią się na uczcie i spędzam z nim czas w jego domu. Może to proste, lecz zobaczysz, jakie to ma znaczenie, gdy pójdziemy dalej. Jest to założenie, że zaproszenie będzie mile widziane, on ma u nich dobrą reputację, zostanie mu okazany szacunek i cześć, odpowiednio zareagują na zaproszenie i przyjdą na ucztę. Drugim założeniem tutaj jest to, że zaproszeni będą mieli ochotę na ucztę. Uczta może nie bardzo interesować niektórych ludzi; ci odrzucą każde zaproszenie tylko dlatego, że nie mają ochoty na takie rzeczy, bądź dlatego, że mają jakieś problemy z trawieniem; po prostu nie znieśli by tego wszystkiego. Przypuszcza się jednak, że ci ludzie, którzy zostali zaproszeni będą mieli ochotę (apetyt) na tą ucztę, na te zapasy. To całkiem proste. Trzecią rzeczą jest, oczywiście, założenie, że ci ludzie będą bardzo szczęśliwi mogąc w jego domu spotkać innych i być razem z nimi i cieszyć się wspólnym czasem. Są to elementy każdej tego rodzaju tego. Cieszymy się, że możemy tam iść, spotkać gospodarza, cieszymy się, że możemy iść i spotkać innych ludzi, cieszymy się, że możemy iść i korzystać z tego, co przygotowano. Taka jest atmosfera uczty, takie są elementy tego wydarzenia. Odrzuć k którykolwiek z nich, a odrzucisz istotę uczty; taka uczta od razu tarci sens.

 

Cierpliwa łaska Bożej

Jezus nie mówi przypadkowo, On wie; On ma bardzo głębokie i obszerne poznanie; rzeczywiście, On zna umysł Boży. Zwróć uwagę na to: Bóg wiedział wcześniej o tym, że zaproszenia spotkają się z odmową; Jego uprzednie poznanie, Jego wszechwiedza sprawiły, że wiedział o tym, że taka będzie reakcja – nie przyjmą, nie przyjdą. Jezus wiedział o tym, ponieważ w przeciwnym wypadku nie powiedziałby tego wszystkiego, a prawdopodobnie szczególnie podsumowania: „Tak więc, … Królestwo zostanie wam zabrane i danek narodowi, który będzie wydawał jego owoce”. Pan wiedział o tym, jak się rozwinie sytuacji, Bóg wiedział o tym, jaka będzie reakcja, lecz Bóg nie działał w tej sprawie na podstawie swojej wiedzy – posłał zaproszenia. W tym samym jest to jedna z wielkich zasad ewangelii. Bóg, który wie wcześniej wszystko o ludziach i ich reakcjach na Jego zaproszenia i Jego wspaniałe zaopatrzenie, nie zaczyna od tego i nie mówi: „Wiem, że oni tego nie przyjmą i wiem, że to będzie ich zgubą, więc nigdy ich nie zaproszę; zgubię ich już teraz na podstawie Swej uprzedniej wiedzy” . „Bóg nie posłał Syna swego na świat, aby świat potępił…” Cokolwiek Bóg wie o odmowie człowieka, pozostawia mu drzwi szeroko otwarte; zawsze przyjmuje pozytywną linię działania łaski, nigdy negatywną stroną sądu. Jest to jedna ze wspaniałych rzeczy dotyczących ewangelii. Pomimo tego, że On wie, mimo wszystko, Bóg przychodzi w nieskończonej łasce i otwiera szeroko drzwi, zaprasza i mówi: „Przyjdźcie, ponieważ wszystko już przygotowane”. Widzisz, Bóg powstrzymuje wcześniejsze poznanie zdarzeń, gdy próbuje w łasce uczynić drogę. Jakże to przejmujące, że łaska Boża powstrzymuje sąd Boży dopóki sprawa nie zostanie zdecydowana przez samego człowieka. Pan zna prawdę, a jednak nie działa, w pierwszym przypadku, zgodnie ze Swoją wiedzą o ludzkich reakcjach; On działa w łasce, aby umożliwić im odpowiedź.

Zwróć jednak uwagę na to, że jest tutaj jeszcze coś więcej. Bóg usuwa wszelkie podstawy, na których odpowiedzialność za lost człowieka może zostać złożona na Nim. Na końcu nigdy, żaden zgubiony mężczyzna czy kobieta nie będzie mógł powiedzieć: „Ty nigdy nie dałeś mi szansy, Ty nigdy nie dałeś mi możliwości; drzwi nigdy nie otworzyły się dla mnie, nigdy nie wskazałeś mi drogi”. Nie, Bóg usuwa spod nóg wszelki tego rodzaju grunt. Widzisz, w Jego łasce i w Jego miłosierdziu zabiera wszelką możliwość potępienia Jego i składa całą sprawę na człowieka. Jeśli ktokolwiek straci wszystko, co Bóg przygotował i do czego wzywa, będzie to całkowicie wina człowieka. Bóg tego dopilnuje. On składa to z powrotem na nas.

 

Warunek wskazany przez wybór

Gdy czytamy taką historię jak ta, spogląda ona na sprawy tak, jakby – a teraz umieśćmy Boga w miejscu człowieka, który przygotowuje ucztę i posyła zaproszenia – On zakładał, że zaproszeni uszanują i uczczą Go, udzielą kredytu zaufania dlatego, że jest godny przyjęcia zaproszenia. Wygląda na to, że Bóg przyjął takie coś. Oczywiście, że wie, lecz mimo wszystko postępuje na tej podstawie i Jego postępowanie takie jest, żeby człowieka prosić , aby wyraził i dał jakiś dowód swego szacunku do Boga; jeśli człowiek nie odpowie na Boże wezwanie i zaproszenie, znaczy to, że ten człowiek nie ma szacunku dla Boga; nie dał Bogu należnego Mu miejsca, odsunął Go na bok i uważa, że nie warto Boga brać pod uwagę. Następstwa są straszliwe, czyż nie?

Znaczy to dalej, że taki człowiek nie ma ochoty/apetytu na rzeczy Boże. Możemy sobie tylko wyobrażać tych ludzi, którzy otrzymali zaproszenie, jak mówią: „W porządku, wiesz, nie obchodzi mnie ta uczta, nie sądzę, żebym się wybrał, jakoś nie mam na to ochoty”. Ach, tak, spójrz: właśnie samo to pragnienie (apetyt) rzeczy Boży jest decydującym czynnikiem – Królestwo bądź nie. W innym miejscu Jezus powiedział: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości”. Z tym apetytem lub jego brakiem jest związane coś ważnego. To samo dotyczy dzieci Bożych. Tu ma miejsce wielka dyskryminacja: odmówić, oznacza nie tylko to, że nie interesuje mnie Bóg i Jego sprawy, lecz to, że nie chcę mieć nic do czynienia z Jego ludźmi. To wszystko, jak widzicie, wymusza decyzję.

 

Bóg – jedyna radość Jego ludzi

Jeśli teraz odwrócimy sytuację to nie jest trudno zobaczyć, jakiego rodzaju ludzie odziedziczą Królestwo, jakiego rodzaju będzie to nasienie, które Pan ujrzy za cierpienie Swojej duszy. Przede wszystkim będą to ludzie, którzy ponad wszystko inne pragną Boga, następnie, ci, którzy pragną rzeczy Bożych, chcą się karmić nimi, a następnie, ci, którzy pragną Bożych ludzi. Jest coś bardzo znaczącego, czyż nie, w tym w jaki sposób zajmuje to miejsce i staje się samą konstrukcją, budową i naturą dzieci Królestwa Bożego. Jedna rzecz, która dominuje w nich to miłość do Boga, ich pragnienie Boga; to, że On jest ich radością, nie tylko główną radością, lecz tak naprawdę jedyną radością. Jest to coś cudownego co się w nas wydarza. Coś dzieje się, ma miejsce coś takiego, że dochodzimy do stanu, w którym nie możemy żyć bez Boga. Gdyby miała być w naszym życiu jedna taka godzina, w czasie której jakiś cień padłby między nas, a Boga, była by to najczarniejsza godzina, najbardziej nędzny czas. Rozpieścił nas dla Siebie Samego, On sprawił, że stał się dla nas niezbędny, nie możemy sobie radzić bez Niego. Nie jest to tylko sprawa tego, że możemy, czy pragniemy, my po prostu tęsknimy do tego, aby być w Jego obecności. Nasze serca wołają z psalmistą: „Jak jeleń pragnie wód płynących, tak dusza moją pragnie ciebie, o Boże”. Właśnie tak to jest, coś się dzieje w naszym wnętrzu.

 

Jedność dzieci w Królestwie

Jest to sprawdzian tego czy jesteśmy dziećmi Królestwa oraz sprawdzian tego czy odziedziczymy Królestwo. Kiepski byłby to punkt obserwacyjny dla kogoś, kto nie ma tego usposobienia, a musiał by na wieczność żyć w obecności Bożej – byłoby to coś przykrego. Oczywiście, nic takiego jednak się nie stanie. A ta prawda dotyczy również dwóch innych rzeczy. Czasami zdarza się nam, że NASZA grupa, NASI ludzie – czy mogę użyć tego wyrazu? – NASZ zestaw, to ludzie Boży. Musimy poruszać się w tym świecie, musimy żyć wśród innych, lecz nie cieszy nas to; brak głębokiej, fundamentalnej jedności między nami, należymy do dwóch różnych światów. Lecz zupełnie inaczej ma się sprawa z ludźmi Bożymi, tutaj jesteśmy w domu, jesteśmy w rodzinie. Jest to coś, co się nam zdarza, a nie coś o czym decydujemy. Nie decydujemy o tym, że będziemy chrześcijanami i będziemy bywać wśród chrześcijan i spotykać się. Po prostu tak jest; tęsknimy do społeczności Bożych ludzi i jeśli zostajemy tego pozbawieni, jesteśmy pozbawieni samego życia. Myślę, że tym, którzy mają jej za dużo, grozi niebezpieczeństwo utraty wartości, lecz jeśli poprosisz chrześcijan, którzy muszą żyć w izolacji, mając tej społeczności z chrześcijanami niewiele bądź wcale, oni szybko odkryją, że coś się w nich wydarzyło – tęsknią do tej społeczności. Ci są dziećmi Królestwa!

Jeśli chodzi o ucztę i te rzeczy Boże udzielane Jego dzieciom! Czy schodzenie się razem ludzi Pańskich w pewnych miejscach w tak ogromnych grupach, nie jest dowodem, nie tylko pragnienia Pana, aby zaopatrywać, rozszerzać ucztę, lecz również głębokiego głodu? Jest w tym coś organicznego: jest to apetyt. To są dzieci Królestwa. Rozumiesz, Bóg pracuje na tej zasadzie; dyskryminuje, selekcjonuje po to, aby dać Królestwo.

Musimy teraz wrócić do tej historii, do innego rozczarowującego aspektu. Bóg w Swej łasce, odstawiając na bok Swoją wiedzę o zgubie, o której wie, z pewnością przychodzi do wielu, którzy na Jego zaproszenie reagują nieprzychylnie, odkładając je na bok i nic nie mówi przez pewien czasu, odchodząc w łasce, zapraszając, zapraszając, zapraszając, pomimo Swej wiedzy o ich przyszłości. Pytaniem jest: kto odpowie? Widzimy więc tutaj, że pokazano nam liczne aspekty. Oni są całkowicie obojętni na te wszystkie rzeczy. Obojętni na Niego, Na Jego ucztę, na Jego ludzi; są całkowicie obojętni. Nie zostają poruszeni zaproszeniem, nie przemawia do nich, nie ma się wrażenia, że są jakoś zobowiązani, bądź zagrożeni stratą czegoś żywotnie ważnego i to jest ich sądem, ich potępieniem, to jest ich losem.

 

Samowola ludzkiego wyboru

Spójrzmy na to w kontekście Izraela, jako żydowskiego narodu. Pamiętasz, jak Pan Jezus wyłożył im to w inny sposób. Płacząc nad Jerozolimą, powiedział: „O Jeruzalem, Jeruzalem, które zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy zostali posłani do ciebie! Jakże chciałem zgromadzić dzieci twoje, jak kokosz gromadzi pisklęta swoje pod skrzydła, lecz nie chcieliście! Oto wasz dom pusty wam zostanie...” „Dlatego żeś nie poznało czasu nawiedzenia swego” (Lu 13:34,35 19:44). Zwróć teraz uwagę na te dwa zwroty: „nie chcieliście”… „nie poznaliście”. Było to coś w nich samych. Nie to, że nie MOGLI, lecz że nie poznali. Nie było tak, że nie mogli poznać, lecz raczej, nie poznali. Oni nie chcieli poznać, zdecydowali, że nie chcą tego wiedzieć.

Bóg zna serce i nie o to chodzi, że po prostu jesteśmy tacy. W jakiś sposób, gdzieś przyjęliśmy taką postawę: przyjęliśmy podejście: „Nie interesuje mnie to, nie chcę tego, to nie dla mnie, nie będę taki”. „Nie chcieliście… nie poznaliście…”, choć mogliście poznać. To zawsze jest podstawa osądu.

Spójrzmy więc na tych ludzi. Nie ma żadnego znaczenia czy to byli prawdziwi ludzie, czy była to prawdziwa historia z życia wzięta, czy też jest to historia, którą nazywamy przypowieścią. Pan Jezus wiedział, co mówi. Nie tylko byli obojętni, lecz mieli, gdy przyszło do sprawdzianu, odrzucić zaproszenie. Wiesz, że tutaj właśnie znajdujemy się my. Gdy rzeczywiście do tego dochodzi i ktoś mówi: „Spójrz, Pan chce ciebie, Pan cię wzywa, Pan posłał Swoje Słowo, zaprasza cię, abyś przyszedł”, wtedy zostajemy odkryci, wtedy prawdziwe postawy są odkrywane. „I poczęli się wszyscy jeden po drugim wymawiać”.

WYMÓWKI.  Tak naprawdę to nie wiem, na ile Pan Jezus miał poczucie ironii i humoru. Pokazuje nam jednego z nich mówiącego: „Kupiłem pole i muszę iść je zobaczyć”. Mogę być tutaj całkiem tępy: to jest coś, czego nikt z was by nie zrobił. Gdyby zrobił, byłby głupcem! Kto kupuje ziemie, nie obejrzawszy jej w całości wcześniej? To jest słabe, ach, nie, no to nie przejdzie, to nie jest zbyt dobre. Lecz, widzicie, gdy tak strasznie się staramy to okazuje się, że nie mamy poważnych podstaw. Po prostu unikamy, próbujemy obejść, szukamy tylnego wyjścia. To jest wymówka, a nie przyczyna. Inny powiedział: „Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować”. Jaki prawdziwy farmer zrobi coś takiego? Widzisz jakie to puste. Trzeci powiada, że właśnie pojął żonę, więc nie może przyjść, lecz Jezus powiedział, że jest to tego samego rodzaju wymówka. Dlaczego? Coś z dziedziny naturalnych uczuć zostało uznane za bardziej wartościowe niż Królestwo Boże. W najlepszym wypadku jest to słaba wymówka.

Chodzi o to, że jeśli przyjrzymy się temu uczciwie to nie ma żadnych solidnych podstaw do takich reakcji. To tak, jakby powiedzieć: „nie chce mi się”. Mamy tutaj do czynienia z niezrozumieniem nieskończonej powagi i wartości Królestwa Bożego, ewangelii łaski Bożej. Ta sytuacja ukazuje stan serca i umysłu, który sam w sobie jest podstawą odrzucenia. „Tak więc,.. Królestwo Boże zostanie wam zabrane i dane narodowi, który będzie wydawał jego owoce”. Jakie owoce? Pragnienie i tęsknotę do sprawiedliwości. Pragnienie miłości Bożej, poczucie czegoś bardzo wartościowego, a nie takie krętactwo i wymówki. To są warunki dziedziczenia Królestwa.

Oczywiście te warunki mają daleko sięgające i szerokie zastosowanie, poruszają tak wiele rzeczy, są zasadami. Niemniej, nie ma tutaj bezpośredniego połączenia, tutaj chodzi o to, co zostaje ujawnione – o tą postawę serca.

Żaden z owych zaproszonych mężów nie skosztuje mojej wieczerzy” – mówi Pan.

Mówi: „Wyjdź prędko na place i ulice miasta i sprowadź tutaj ubogich i ułomnych, i ślepych , i chromych”. A sługa wraca i powiada: „Panie, tak się stało, jak rozkazałeś i jeszcze jest miejsce”. „Wyjdź na drogi i opłotki i przymuszaj by weszli i nich będzie zapełniony dom mój”. Do przywódców żydowskich Jezus powiedział: „Celnicy i cudzołożnice wejdą do królestwa przed wami”. Na tej zasadzie widzimy, kim są ci, którzy odziedziczą Królestwo, a nie tylko weszli do niego początkowo, lecz ci, którzy wejdą do pełni, którą Pan przygotował. Jakże ogromna to pełnia! Możemy dogodnie siedzieć na tej uczcie, przy tym, co tam jest. Paweł sam mówi sporo o tym: „Błogosławieni… wszelkim duchowym błogosławieństwem niebios” (Ef 1:3). Jakże dużo jest zawarte w tym dziedzictwie, tym Królestwie!

 

Kontrast — świadomość potrzeby

Kto więc wchodzi? Ci, którzy znają swoje ubóstwo. Tamci ludzie wiedzieli o tym, że byli niezależni; nie potrzebowali zaopatrzenia, które zostało dla nich przygotowane, wydawało im się, że mogą sobie poradzić całkiem dobrze i bez tego. Nie odczuwali swego własnego ubóstwa. Byli zniewoleni pychą, a nie ubóstwem. Kalecy to ci, którzy cierpieli, których życie potraktowało okrutnie, którzy spotkali się z szkodą, zniszczeniem, którzy byli poranieni i napiętnowani. Ślepi, którzy chcieli widzieć, dla których cały świat był odcięty; gdyby mogli widzieć. Chromi, biedni ludzie, którzy mieli trudności z chodzeniem, których możliwości zostały ograniczone i którzy wiedzieli o tym. A co powiemy o włóczęgach i przechodniach z dróg i opłotków? Widzisz, to wszystko są ludzie, którzy w taki czy inny sposób, byli świadomi swojej potrzeby i tutaj przebiega największy kontrast między nimi. Jeśli taka jest twoja świadomość to zajdziesz daleko. Daleko zajdziesz w sprawach Bożych, jeśli naprawdę masz w sercu głód, jeśli twoje serce jest faktycznie nastawione na Pana i jego sprawy oraz Jego kościół.

Jest to wyzwanie, konkretne wyzwanie dla nas wszystkich – zarówno dla chrześcijan, jak i dla tych, którzy nie są Pańscy, jednakowe. Pan wzywa: On przygotował wspaniałe zaopatrzenie, ON zajmuje się nami z nieskończoną łaską, a nie sądem. Wszystko przed nami zostawił otwarte i powiedział: „Przyjdźcie, ponieważ wszystko jest gotowe”. Ach, my, chrześcijanie, znamy ten drobny wyraz: „wszystko”, czyż nie? Zajrzyj do listów Pawła ponownie i zbierz razem wszystkie przypadki występowania „wszystkiego…”, ”wszystko…”, „wszystko w Chrystusie”, to ogromny temat, prawda? Jaki ogrom „wszystkiego” pojawia się, gdy patrzysz na to. Wszystko! „Przyjdźcie, bo już wszystko gotowe”. Jest to wyzwanie dla tych, którzy jeszcze w ogóle nie przyszli, lecz jest to też wyzwanie dla tych, którzy przyszli. W ramach tego „wszystkiego” jest taki zakres i głębokość, których nikt z nas nawet sobie nie wyobrażał. To wszystko jest tak bardzo sprawą naszych serc – czy rzeczywiście poważnie traktujemy czy też możemy zostać zbyci, jak tamci ludzie i wymówić się. To jest wyzwanie.

Jest to również sprawdzian możliwości doceniania rzeczy Bożych . Mogę powiedzieć jeszcze jedno słowo: Błogosławiony niech będzie Bóg, gdy już tam dostaniemy się, bo nie będziemy już biedni i kalecy, ślepi i włóczędzy. Jak tylko wchodzimy do Królestwa odbywa się cudowne uzdrowienie, wszystko to zostaje wyczyszczone Teraz rozumiesz, że Jezus nauczał Królestwa Bożego w działaniu. On uczył Królestwa Bożego w działania tak samo jak w słowie. Jego życie i Jego dzieło były pokazaniem tego, co znaczy Królestwo. On uzdrawiał zranionych i kalekich, On otwierał oczy ślepym, On wzywał biednych, potrzebujących, celników, grzeszników, cudzołożnice i oczyszczał ich. On demonstrował w działaniu Królestwo Boże. I to się dzieje. Gdy wchodzimy, odkrywamy, że to Królestw jest drzewem, a jego liście służą uzdrawianiu narodów. On jest tym drzewem a i tutaj ma odbywa się uzdrowienie. Gdy już jesteśmy wewnątrz, dziękujemy Bogu, pokornie możemy powiedzieć: „Tak, moje oczy zostały otwarte, mój chwiejny krok został wzmocniony, moje wędrowne życie zostało odkupione”. To się dzieje, to jest Ewangelia Królestwa. Czy zamierzasz wymawiać się, aby tego uniknąć? Czy nie jest to wartościowe? To nonsens. To są zwykłe, puste wymówki. Oby Bóg dał nam zobaczyć to potężne rozdwojenie, jakie wprowadza zaproszenie.

Można minąć się z Bożą ofertą, można ją stracić, można ją odłożyć poza zasięg. Nie zapominaj o tym, że mamy do dyspozycji tutaj, na tym świecie, największą lekcję jaką kiedykolwiek Bóg dał ludziom właśnie w tej sprawie. Pamiętasz miejsce, jakie kiedyś żydowski naród zajmował w Bożym błogosławieństwie i powodzeniu, tak, w przychylności. Jakież zajmowali miejsce! Wtedy Bóg wezwał ich do Królestwa Jego Syna, a oni zaczęli się wymawiać, pokazali, że nie interesuje ich to. Spójrz na nich! Przez te 2000 lat, włóczędzy na ziemi, bez królestwa i domu, zranieni, zaślepieni, Paweł mówi: „Zaślepienie stało się udziałem Izraela!” – wszyscy są w tym stanie. Odrzuceni, a jakież cierpienia, jakież straty! Stracili Królestwo Niebios. Jest to najstraszliwsza demonstracja i obiektywna lekcja tego, co znaczy stracić Królestwo Niebios. Naszym zagrożeniem jest wieczna rzeczywistość. Nikt nie lubi tak mówić, lecz oto tutaj mamy. Oto straszna sprawa.

Tak, był spośród nich jeden, który odpowiedział i przyszedł. Jego późniejsze świadectwo mówi: „Nie byłem nieposłuszny temu niebiańskiemu widzeniu”. Ten człowiek przeszedł długą, długą drogę, a był to właśnie sam apostoł Paweł. Pan pochyla się ku naszym sercom, abyśmy zareagowali. On mówi:” Przyjdźcie, bo wszystko już przygotowane”. Oby nasze serca powiedziały: „Idę, Panie, idę już teraz”.

 

I poczęli się wszyscy jeden po drugim wymawiać

[Głosów: 0   Average: 0/5]

admin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *